2023.07.08 Trawers Wlk. Litworowa - Śnieżna

Sylwia Solarczyk - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Magdalena Dziurgot - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Sylwia Gołosz - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Kinga Woźniak - Sądecki Klub Taternictwa Jaskiniowego
Anna Atraszkiewicz - Katowicki Klub Speleologiczny
Dariusz Mazur - Katowicki Klub Speleologiczny
Krzysztof Borgieł

Totalna akcja międzyklubowa (4 kluby z południa). Planowana od dawien dawna. Wycelowana w idealną wręcz pogodę. Ale od początku.
Akcję zainicjowała Sylwia S. w celu zaznajomienia kilku osób z kwintesencją "systemu". Zapytała czy nie poszedłbym jako drugi "przewodnik", a że chyba wstrzeliła się, że byłem po imprezie (albo w trakcie) no to się zgodziłem :)

Zacznijmy od tego, że w piątek dzień przed akcją rozkraczyło mi się auto. Szczęśliwy, że nie będę musiał taplać się w Lagunie, usiadłem na kanapie i napisałem do Syvilli Solaris, że "hjuston mamy problem". W odpowiedzi, dostałem info, że mam dzwonić do Darka bo jeszcze jest w trasie. Nie zdążyłem nawet numeru wybrać, a już dzwoni Anna, że są na Balicach i robią nawrót na zachód na Wadowice (potrzeba ekipy spędzenia ze mną soboty zniszczyła mi wieczór na kanapie). A teraz całkiem na poważnie. Wzruszyłem się, widząc ich poświęcenie. I tak po kilku godzinach meldujemy się na zarezerwowanym przez Madzię miejscu noclegowym.
Sobota 5.45 pierwsze krzątania po pokoju. Śniadanie, kawa, herbata, jedynka, dwójka, trójka, a nie wróć... O 7.00 wpada Syvilla swoim transporterem opancerzonym i Kinga nieco mniejszym rumakiem. Ruszamy do wylotu Doliny Małej Łąki, gdzie zaczyna się nasza przygoda. Tempo żwawe ale konwersacyjne. Za polaną utrzymując swoją ulubioną kadencję oddalam się od grupy i po 1h 38 minutach melduje się pod otworem. Po drodze prawie potrąca mnie biegnący do swej nory świstak - mocno spasiony! Po pewnym czasie dochodzi do mnie reszta ekipy, a po jeszcze dłuższej chwili zbłądzony jaskiniowiec w postaci Kamila, który pójdzie nam w jaskini na przeciw. Po nawodnieniu oraz uzupełnieniu kalorii szpeimy się tzw. zestaw szybkiego przejścia międzyotworowego i ruszamy w kierunku Wielkiej Litworowej, zahaczając oczywiście o nad Kotliny. Zajmuje nam to około 45 minut. Po wskoczeniu w kombinezony z dziury nagle wyłania się Paweł ze Speleoklubu Tatrzańskiego, który akurat miał wolne moce przerobowe i usłał nam linami drogę na biwak w Sali pod Płytowcem - chwała Ci brachu! I tak cała 7mka po niecałych 50 minutach jest już gotowa do wejścia w Partie Zakopiańskie - pierwszą atrakcję dnia. Wody bardzo mało i szło bardzo sprawnie - nie błądziliśmy w tym wspaniałym labiryncie. Na IV Płytowcu wody nieco więcej i już pierwsze myśli co się dzieje w Lagunie. Po "Maglowaniu" i "Elektromaglowaniu" stajemy na dnie Szczeliny Agonii, dopinamy ostatnie rzepy i gęsiego w odstępach pokonujemy "najprzyjemniejszy" odcinek tej części systemu. Błękitna Laguna tego dnia była średnio łaskawa - żeglowna choć do wytrzymania, ale nabrać wody w ciuchy pozwoliła - dziękujemy, schłodzenie podczas aktywności sportowej jest istotne. Gdy już wszyscy doświadczyli płukania, kolejnym etapem oczywiście jest wyciskanie wody z ubrań. Możliwe jest to za sprawą Partii z 4 Zaciskami. Na prawdę upierdliwe miejsce, dzięki któremu zyskuje się kolejny poziom uszlachetnienia, a przecież o to nam chodzi. Co niektórzy podczas pokonywania wyładowywali swoje emocje poprzez wypowiadanie sekwencji słów popularnie nazywanych wulgaryzmami. Były załamania, utknięcia gumowców, blokowania się w dziwnych miejscach. Wszystko to przeżywszy stanęliśmy w końcu nad Kominem Ekstazy. To na prawdę świetne miejsce - polecamy każdemu. Ciąg lin w dół doprowadził nas do czołowego zderzenia z Kamilem, który na moją prośbę zrobił dwa kursy z Nowego Biwaku przenosząc część lin pod wymianę wyżej - dzięki i chwała Ci również mój jaskiniowy bracie z tego samego rocznika! Teraz już w ósemkę ciśniemy na Nowy Biwak na herbatę i chwilę wytchnienia. Można również wspomnieć, że wspólnymi siłami przenieśliśmy od otworu Litworki do Mokrego Komina linę na wymianę - teraz już nie ma węzła 2m nad ziemią.
Na biwaku faktycznie siedzimy dłuższą chwilę. Emocje musiały opaść, a siły wrócić bo czekały nas Ciągi Przykrości. Było mi bardzo przykro, że muszę tak wesołą gromadkę jeszcze raz upodlić, ale co zrobić. Nikt tam nie poszedł dla przyjemności. I tak Kamil ruszył solo do otworu tempem geparda, a my chwilę po nim tempem normalnym. Przykrość minęła dość szybko. Następnie Małe Błotko, trochę lin, trawersów, stopni i jest! Mamy to! Ciąg główny śnieżnej. Szybkie przeszpejenie do wychodzenia i sru na II Biwak. Kolejny popas i zbieranie sił. Przed nami 500m w górę. Woda mocno napiera z góry, ale to nas nie zniechęciło. Każdy czuł już Lodospad nosem. Sprawnie docieramy na Suchy Biwak, gdzie odnajdujemy mały, świeży depozyt - nie jesteśmy sami w jaskini... Następnie trawersy, trawersy i Wodociąg. Ciut już zmęczeni ale zasilani myślą o bliskości otworu uwalniamy potężne zasoby energii i wychodzimy na powierzchnię. Środek nocy. Gwiazdy, księżyc i czołówki łowców wschodów słońca w oddali. Przebieranie, posiłek + deser w postaci melona, który zostawił nam Kamil - no złote dziecko - dzięki, wszedł jak złoto! Schodząc w ciemnościach w dół już snujemy plany na kolejne akcje jednocześnie analizując ileż to siniaków mamy.
Dziękuję ekipie i gratuluje uzyskania tytułu "Trawersowicz Systemu - Poziom 1"