Jak wiadomo w Cisownicy w 19 w. wydobywano rudę żelaza, którą potem wożono do huty w Ustroniu. Prace górnicze prowadzono pod Kopieńcem i Cisem oraz pod Malcową Górą i Gołaźnią, póżniej na Wędołach. Dziś o miejscach wydobywania świadczą porosłe drzewami i głogiem niewysokie hałdy ziemi i łupków zwane "łopukami" oraz nazwy jak Padoły, Wędoły, Dołki czy Sztol. Ponadto na mapie III wojskowego mapowania z lat 1869-1887 zaznaczono symbolami górniczymi miejsca eksploatacji. Jedno z takich miejsc idealnie pasuje do miejsca zapadliska w ulicy Gołaźnia. Podobne zapadliska występowały już wcześniej w różnych miejscach. Znane są przekazy o zwierzętach, które wpadały do szybów, albo o wozach które z końmi wpadały do dołów. Znane są niektóre sztolnie z nazw jak: Josefine, Rosalia. Nie wiadomo jednak które z nich to właśnie te i jak nazywały się inne. W mojej opinii owa dziura w Gołaźnej jest więc pozostałością po dawnej sztolni. Blisko wejścia do sztolni prowadziła droga, którą zwożono urobek. Jak zakończono prace to prawdopodobnie zasypano sztolnię a drogę już w nowszych czasach poszerzono tak że zaspane wejście znalazło się pod drogą. Przesiąkająca woda mogła nasączyć grunt i "korek" (czyli materiał którym zasypano tylko początkowy szybik) puścił. Potem zapadł się też asfalt w drodze.
Zdaje mi się że w salce z wodą nie ma zawału.
Na ścianach sztolni do dziś widać występujące tam łupki zażelazione. Śladów po obudowie nie stwierdzono. Mogło jej tam w ogóle nie być lub po skończonej eksploatacji drewnianą obudowę wyciągnięto, aby wykorzystać w innych sztolniach.
Na ścianach sztolni do dziś widać występujące tam łupki zażelazione. Śladów po obudowie nie stwierdzono. Mogło jej tam w ogóle nie być lub po skończonej eksploatacji drewnianą obudowę wyciągnięto, aby wykorzystać w innych sztolniach.