Katarzyna Więckowska
Małgorzata Błaszczyk
Monika Wróbel
Filip Pukmiel
Łukasz Kosiński
Maciej Jeziorski
Mateusz Wielke
Bartek Brzezinka
Tomasz Grzegrzułka
Wacław Michalski
Adam Jakubczyk

29-30.09.24 godzina 9 rano Birów, pod skałą tylko klubowe samochody, bo pogoda nie sprzyja wspinaczom ani innej aktywności na świeżym powietrzu. Ptaki już kończą poranne trele a grzyby dopiero rosną. Niebo jest ciężkie i szare jak brzuch osła na trawie rosa, ale w końcu to kurs pod chmurką więc wszyscy są gotowi na najgorsze. Gwarno i wesoło lecz każdy z tyłu głowy ma, że to egzamin. Tak, oto już teraz właśnie nasze ostatnie wyjście kursowe. Pierwsza próba węzłów, po roku intensywnych przygód działamy jak krosna prześcigając się kto szybciej i piękniej wykona zadany węzeł.Dzięki aplikacji losującej na telefonie Bartka dochodzi do obiektywnego podziału na 4 - 2 osobowe zespoły. Które mają kolejno do wykonania: poręczowanie trawersów, zjazd na złodzieja, przepinki w tym z odciągem  i z węzłem, autoratownictwo, panel wspinaczkowy w tym drogi sportowe, budowanie stanowiska, wielowyciagi, ewakuacja z drogi wspinaczkowej. Co najmniej tyle udało mi się zapamiętać, w każdym bądź razie zeszło się z tym do wieczora; a cały dzień minął  błyskawicznie. Korzystając z ostatnich promieni i tak zimnego słońca pakujemy się wraz ze sprzętem do aut. W planie mamy jechać na Speleo Brzozówki 2024 z tym, że jaskini Brzozowej nie ma na google mapach. Jest już ciemno ale okazuje się że tuż obok jest jaskinia Ludwinowska, na którą obieramy azymut. Co nas tam czeka? Jedni tylko instruktorzy wiedzą, po drodze mijamy sklep gdzie pośpiesznie uzupełniamy zapasy do pełnej gotowości biwakowej. Zjawiamy się chyba już w tej drugiej połowie imprezy, szybka kiełbaska z ogniska to nasza wymarzona obiadokolacja. Jest klimat - wielki ekran wyświetlący filmiki z eskapad speleoklubu Brzeszcze, muzyka z głośników przywiązanych tuż pod koronami drzew, prąd z agregatu no i blask coraz to większego ogniska a przede wszystkim sami jaskiniowi ludzie do okoła. Jutro ma być ostatni dzień kursu ale jeszcze jest dziś! Dziś chodź to już po północy, cieszymy się swoją obecnością, planujemy nowe, wspominamy i porównujemy stare dzieje.Tańce, hulanka, swawola. Ranek, śniadanie, toaleta a wszystko to wedle reguły "jak se pościelesz tak się wyśpisz". Przygoda czeka! Korek z Kingsiza już otwarty. Kapslem tym zabezpieczone jest wejście do jaskini Brzozowej, miejsca niedawno odkrytego i ciągle jeszcze badanego.  Stalową rurą dostajemy się pod ziemię. Gdzie oczom naszym ukazuje się nieomal dziewiczy jurajski kras. Kości (zapewne poprzednich kursantów), organy nacieków, girlandy delikatnych makaronów i nie zaśmiecony spong to zapamiętamy na zawsze z tego ostatniego dnia naszego kursu. Po koleji bardzo sprawnie wychodzimy na powierzchnię i jak świetnie zorganizowana ławica leszcza udajemy się do jaskini Ludwinowskiej. Podziwiamy tam awen tak wysoki że aż z oknem. Tu padł pomysł zrobienia sobie tego oto zdjęcia. Właściwe to fotek tego weekendu nie robił nikt, nie było na to czasu. Zapamiętałem też nie za wiele ale mam tą pewność, że to dzięki Wam wyrozumiali Instruktorzy i serdeczni Współkursanci przeżyłem przygodę życia w jeden ależ jakże intensywny rok.

Małgorzata Bugalska-Ganszer
Mateusz Kohut
Tomasz Brzuskowski - były członek Krakowskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego
Michał Ganszer
Kinga Kluczewska - Speleoklub Olkusz - kursantka
Tomasz Kochel
Krzysztof Fraś
Katarzyna Olszewska - Osoba Towarzysząca
Zofia Gutek
Paweł Olszewski
Gabriela Gajny
Krzysztof Gajny
Jerzy Ganszer

Pogoda była wilgotna, lecz nie używaliśmy parasoli. Dziękujemy Speleoklubowi Orcus z Bohumina za umożliwienie akcji! Czas akcji pod ziemia to 1,5 godziny. Wszyscy zadowoleni! Tutaj kilka zdjęć  "kliknij". Jak zwykle zapraszamy wszystkich na tego typu akcje!
Jadwiga Micherdzińska - Weteran
Mirosława Sablik z domu Ziętek - Były Członek Klubu
Beata Burdynowska - Weteran
Zdzisław Grebl


Potem część ekipy zanurzyła się w otworze Jaskini Salmopolskiej.
Kinga Kluczewska - kursantka ze Speleoklubu Olkusz
Jerzy Ganszer

Czas akcji w jaskini - 6 godzin, osiągnięto najwyższy punkt w jaskini, dotarto nad Mleczną Studnię. Obejście Studni Imieninowej było zalane!
Zdjęcia są na SBB-plotki i tutaj "kliknij"
Jarosław Gutek - Klub Alpinistyczny Grupy Beskidzkiej GOPR
Zofia Gutek
5 ratowników górniczych
3 ratowników GOPR Beskidy
Na zdjęciu wyniesione śmieci.
Marion Stäheli
Mathieu Luret
Ralph Ursprung
Lukas Zurbuchen
Waldemar Makoś
Martyna Michalska

21.09.2024 Sobota

Dzięki przypadkowemu poznaniu Mirjam Widmer na jej wystawie fotografii jaskiniowej (polecam sprawdzić piękne zdjęcia! www.mirjamwidmer.com) w Adliswil zostaliśmy zaproszeni na coroczne jesienne spotkanie zorganizowane w tym roku przez klub AGS Regensdorf w Wildhaus w Szwajcarii. Przyjechaliśmy dosyć późno, ale zdążyliśmy na Apero i Gala Dinner i jeszcze jeden wykład o archeologii i poszukiwaniu znalezisk w jaskiniach. Przejmowaliśmy się, że jako jedyni nie szwajcarskojęzyczni będziemy bardzo odosobnieni, ale w ogóle tak nie było! Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci i wprowadzeni w środowisko. Po raz kolejny kluby jaskiniowe pokazały mi jak fajnych ludzi zrzeszają. Od razu dostaliśmy pełno zaproszeń na inne wycieczki oraz wszyscy chcieli nam pomóc.

22.09.2024 Niedziela

Wcześnie rano towarzystwo zebrało się na wspólne śniadanko, aby potem rozdzielić się na kilka zorganizowanych wcześniej wycieczek i wypraw jaskiniowych. Były poważne jaskinie ze sprzętem, oraz wycieczki pod wodospad dla rodzin z dziećmi. Niestety nie mogliśmy iść do poważniejszej jaskini, ponieważ nie mamy tu sprzętu, ale za to zabrano nas do jaskini Räuberhöhle. Jaskinia ma 214 metrów i jest dosyć ciasna, ma piękne wejście w lesie w cudownej dolince. Widzieliśmy kilka nacieków, osad z mleczka wapiennego oraz kilka ciekawostek geologicznych. Na sam koniec nie chcieliśmy wychodzić i jeszcze jeden kolega Lukas przewspinał wszystkie możliwe zakamarki, a my za nim(no może nie wszędzie, czasem było za ciasno..:p). Bardzo fajna 3-4 godzinna wycieczka z lekkim podejściem. No i nasza pierwsza szwajcarska jaskinia! Czekamy na inne wyprawy :)

Tomasz Grzegrzułka 
Bartek Brzezinka 
Tomek Motoszko 
Ela Pikania
Karol Pastwa
Ania Pawlik 
Ania Boczkowska
Dominika Kot
Kasia Domaniewska
Ala Kapustka
Michał Metra
Łukasz Owczarzak

Piękna pogoda, niezawodna Kobyla i nowy kurs.
Miły dzień za nami zapoznaliśmy się że sprzętem jaskiniowym, linami, węzłami i technikami w górę i w dół było przyjemnie i warto było się ruszyć w ten piękny dzień.
Marcin Freindorf - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Jerzy Ganszer

W jaskini solidnie się lało. Zwiedzaliśmy miejsca jeszcze przez nas nie odwiedzane, wyszliśmy kominem ok 60 m nad "Brązowym Prożkiem" /tam nam dolało/. Na powierzchni podczas powrotu spotkaliśmy dwie miłe niewiasty, które podążały naszym śladem do jaskini.
Kinga Kluczewska - KURSANTKA ZE SPELEOKLUIBU OLKUSZ - doszła do dna
Paulina Kohut
Mateusz Kohut
Kazimierz Ślęk - grupa wsparcia - dotarł do otworu
Elżbieta Imielska - grupa wsparcia - działała na Czerwonych Wierchach
Małgorzata Bugalska-Ganszer
Michał Ganszer
Jerzy Ganszer - dotarł do dna

W jaskini działali również kursanci z Warszawy. 
Akcja była ogłoszona na stronie P.
Na zdjęciu Kinga w studni wlotowej, która została zaproszona przez instruktora Jerzego Ganszera na wspólną akcję.
W jaskini było ciekawe zjawisko - "latająca pułanietka". 
Wszyscy zadowoleni.
Podobne wyjazdy będą robione cykliczne. Zapraszam stary kurs i kurs z przed roku na wyjazdy, zapraszam też starszych na wspólne akcje.  
Tutaj inne zdjęcia "kliknij".
Tutaj będzie najnowszy opis techniczny jaskini - "kliknij"
Tutaj taka ciekawostka - autor sprawozdania robi zestawienie wszystkich istotnych swoich przejść "kliknij" - podane są też tutaj, nazwiska osób, które działały z J.G.
Ewa Rutkowska
Tomek Murzyn Grzegrzułka
Piotr Kudłaty Gawlas
Grupa płetwonurków
Grupa Eksploratorów Fortyfikacji



Twierdzę Srebrna Góra od jakiegoś czasu postanowiono przystosować jako turystyczną atrakcję historyczną. Porządkują ją, odbudowują zawalone elementy, wygospodarowali hotel, dostosowują do zwiedzania przez turystów a równocześnie prowadzą prace naukowe, historyczne i eksploracyjne. Jednym z wielu miejsc eksploracyjnych są zawalone korytarze, które sukcesywnie udrażniają oraz studnie. Te, sprawdzane są przez nurków. Jest ich w twierdzy i jej okolicach kilkanaście. Nie są to właściwie studnie, bo nie mają źródeł ani woda przez nie nie przepływa, a cysterny, wyrąbane w litej skale zbiorniki do magazynowania wody. Zachowane w różnym stanie. Różnie są napełniane i różne jest w nich napełnienie wodą. Różnie są głębokie. Wewnątrz niektórych wydrążone są sztolnie, które obecnie zamurowane albo zasypane, są kolejnymi ciekawymi obiektami eksploracyjnymi.

Dzięki kontaktom i znajomością Ewy, zostaliśmy zaproszeni przez grupę płetwonurków do dołączenia do eksploracji. Ponieważ nurkowie nie mają doświadczenia taternickiego i woleli polegać na doświadczeniu ludzi bezpośrednio związanych z taternictwem a żeby dojść do lustra wody w studniach trzeba było opuścić się i później wrócić, często kilkadziesiąt metrów, techniki linowe są aktualnie najwygodniejszą i najbezpieczniejszą do tego metodą. Sprzęt nurkowy w postaci butli i całego ekwipunku do nurkowania, do tego aparaty podwodne i kamery, sprzęt pomiarowy i przeróżny sprzęt techniczny, balasty - to wszystko dużo waży. Do tego ubrany w suchy kombinezon nurek też jest sporym obiektem do opuszczenia i wyciągania. Często nurkuje kilka osób. Mieliśmy co robić. Stanowiska asekuracyjne, do opuszczenia i wyciągania. Kilkaset metrów lin, żeby bezpiecznie oporęczować i przeprowadzić całą akcję a zmurszałe ceglane mury i wylatujące ze ścian kamienie wyjątkowo tego nie ułatwiały. Dobrze trzeba było nieraz pokombinować, żeby założyć bezpieczne i wygodne stanowisko.

Nurkowano w dwóch studniach. Jedna do lustra wody miała niewiele, około 15 metrów, wody w niej było ok. 70 metrów i była zasypana gałęziami i liśćmi. Trzeba było uprzątnąć chaszcze, powyławiać z wody liście, patyki i kawałki pni. Największym, porządnie nasiąkniętym wodą i ważyć mógł z 50 kg, był fragment słupa telegraficznego. Po zaporęczowaniu i uprzątnięciu, tę studnię nurkowało dwóch nurków. Cała akcja trwała kilka godzin. Kiedyś w studni były zbudowane podesty i zainstalowane schody bądź drabiny. Świadczą o tym otwory, tzw. gniazda po belkach drewnianych. I taka ciekawostka - w jednym z takich gniazd, gniazdo uwiła sobie popielica. Wisząc na linie z niedowierzaniem obserwowałem z jaką zwinnością i łatwością poruszała się po obmurowanych cegłami, pionowych ścianach studni, kiedy zaniepokojona naszymi manewrami wyszła ze swojej norki. A gniazdo miało ok. 7-8 metrów poniżej krawędzi studni.

Druga studnia leży w zamkniętej sali. Nie było w niej wielu śmieci, poza kilkoma flaszkami po trunkach. Jest też dużo lepiej zachowana. Tutaj do wody zjechał jeden nurek. Do lustra wody jest dalej, ok. 35 metrów. Samo zejście było jednak bardziej skomplikowane. Stanowisko z kotw wkręconych w ściany było skonstruowane bardzo nisko nad posadzką. Tu linę trzeba było poprowadzić przez krawędź studni. Bardzo niewygodnie do zjazdu, nie mówiąc już o opuszczaniu i wyciągnięciu sprzętu i nurka. Wprawdzie w sklepieniu sali widzieliśmy otwór wentylacyjny, to dopiero po upartych, dłuższych poszukiwaniach odnaleźliśmy jego ujście na zewnątrz. Ale brak tutaj jakichkolwiek elementów, które mogłyby posłużyć do zakotwienia stanowiska. Z pomocą przyjechała terenówka gospodarza obiektu. Zaparkowana ponad krawędzią wylotu wentylacji - tutaj szczęście, że dało się tam dojechać. Jej przedni zderzak z koluchami do wyciągania posłużył jako punkty zaczepowe stanowiska. Od niego opuściliśmy liny i już na nich zbudowaliśmy właściwe stanowisko do zjazdu, wciągania i asekuracji. Akcja zrobiła się teraz dużo prostsza i przyjemniejsza a mnogość obserwatorów z różnych środowisk eksploracyjnych i historycznych doskonale nadał się jako siła napędowa do wyciągnięcia płetwonurka i sprzętu, gdyż opuszczanie dokonane zostało z przyżądów asekuracyjno-zjazdowych. Tutaj doskonale sprawdził się rig i bloczki rescue.

Odwiedziliśmy jeszcze trzecią studnię, znajdującą się poza głównym terenem twierdzy. Oceniliśmy jej stan i dostępność, wstępnie pomierzyli głębokość aby można było przygotować się do jej zwiedzenia.

Nawiązana dzięki Ewie znajomość doskonale rokuje na dalszą współpracę, ponieważ jak nurkowie tak i my jesteśmy zainteresowani wspólnym prowadzeniem dalszych eksploracji w twierdzy.
Jerzy Pukowski
Jerzy Ganszer

Pojechaliśmy zobaczyć jak układa się nowe tory. To robi wrażenie! Z tego mostu widocznego na górze zdjęcia kiedyś zjeżdżaliśmy na linie fi 6 mm.
Paweł Gądek
Tomasz Kochel

Zaległe sprawozdanie z naszego szybkiego wypadu do Szwajcarii (Fiesch)
Dotarliśmy do pięknie położonego schroniska Konkordiahütte. W planie następnego dnia mieliśmy iść na pobliski czterotysięcznik, ale okazało sie, że to już nie na nasze lata. Zostawiamy to młodym.
Grzegorz Więcek
Tomasz Kochel


Spontaniczna wycieczka do jednej ze sztolni w Tatrach Niskich w okolicach wsi Jasenie.
Zofia Gutek

Bieg na Kasprowy Alpin Sport
Po 60 było nas trzy
Najstarsza 81 lat
Zdzisław Grebl
Jerzy Pukowski
Jerzy Ganszer

Ranking Pucharu jest widoczny tutaj - "kliknij". Należy wspomnieć, że Puchar 12 Wzniesień w tym roku obchodzi swoje 16-lecie!
Małgorzata /Gosia/ Błaszczyk
Małgorzata Toczyłowska
Beata Michalska-Kasperkiewicz - kierownik i prowodyr wyjazdu
Paweł Kasperkiewicz - Fanklub Speleoklubu Bielsko-Biała
Jerzy Pukowski
Grzegorz Więcek
Wacław Michalski
Jerzy Ganszer

Pokonaliśmy następujące kaniony:

- Rio Pissandra  - piękny, ładne widoki, godny wejścia ok. 4 godziny
- Rio Ponte de Muro - łatwiejszy. więcej wody, ładne zdjęcia, trochę pływania ok. 2 godziny
- Rio Tralba - godny polecenia dla "silnych", długie piękne dojście, sporo wody, skoki do wody ponad 6 godzin

Drobne uwagi zostaną zawarte w sprawozdaniu wewnętrznym. 
Akcja została wpisana w dziale "turystycznym" ze względu na regulamin pisania sprawozdań - "kliknij"
T
utaj kilka zdjęć - "kliknij"
Jerzy Pukowski
Start wędrówki w Slanickiej Osadzie nad Jeziorem Orawskim. Po drodze piękne widoki na nieco przymglone Tatry oraz liczne pasma beskidzkie. Podejście głównie drogą asfaltową (ok. 1,5 h).
Ps.
Na miejsce dotarłem wraz z Wandą i Jurkiem Ganszerami.
Wanda Ganszer - Fanklub Speleoklubu Bielsko-Biała
Jerzy Ganszer

Pokonano 12 kilometrów. Bardzo ładne widoki, polecamy wszystkim. Akcja zostanie powtórzona w ten rejon.
Piotr Kudłaty Gawlas
Osób towarzyszących była większa grupa, 10 osób, m.in. z Klubu Kandahar, z Brzeszcz i z Bielska-Białej.


Góry Jeseniki, na pograniczu Czesko-Polskim są całkiem pokaźnym masywem. Najwyższy szczyt Pradziad wznosi się na 1491 m n.p.m. Po górach jest poprowadzona cała masa szlaków, dróg i ścieżek rowerowych. Trasy od asfaltowych dróg, przez trudniejsze drogi i szlaki szutrowe i bez nawierzchni, terenowe, po wyczynowe trasy zjazdowe o różnych trudnościach. W sam raz na długi łikend ;)

Naszą wycieczkę zacząłem krótka objazdówką na rozgrzewkę, około 19 km, niewielkie, ok. 160-170 metrów przewyższenia. Trasą z przytulnego parkingu pod miasteczkiem Vidnava, Velka Kras, Habina Chata, Smolny, u Dubu, Plavny Potok i jeziorko u Dubu. Tu chwila przerwy. Dalej zjazd malowniczą trasą wzdłóż potoku Czarnego w którym z powodu upałów była krótka kąpiel i obserwowanie raków. Po drodze odwiedziliśmy chatę Habina, żeby napić się kofoli ;) i odpocząć.

Drugi dzień, 19 km i 950m podjazdu a cała trasa to ok. 40km po górach. Rozpoczynamy z parkingu pod ośrodkiem narciarskim Filipovce. Kawałek zjazdu asfaltem i odbijamy ścieżką w las. Dalej szlakiem rowerowym Drátovna - chata, Mariin, Pod Velkým Klínem. Tu nam się grupa rozsypała. Pojechaliśmy dalej Pod skałami Jeřábu, Sokolą skałę do niebieskiego szlaku. Tutaj na przemian pchanie rowerów z odcinkami podjazdu. Mijamy malownicze polany i dochodzimy do schroniska Śvýcárna pod Pradziadem. Odpoczywamy, czekając na resztę grupy, która pojechała inną trasą. Dalej naszym celem jast Pradziad. Widoki z góry rozpościerają się piękne, choć sam wierzchołek to oszpecony stacją przekaźnikową z hotelem i restauracją w jednym budynku 146 metrów wysokiej wieży, koszmar.
Z Pradziada już tylko w dół. Chata Śvýcárna, Červenohorské sedlo (1013 m) - przełęcz i asfaltem na parking Filipovce.

Trzeci dzień wyjazdów, sobotę, rozplanowaliśmy na zwiedzenie górnego zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej Dlouhé Stráně
Podjazd rozpoczęliśmy z dolnej stacji narciarskiego ośrodka w Kouty nad Desnou. Po przejechaniu ok. 27km trasami po górach, dojeżdżamy do górnego zbiornika wodnego i szczytu Dlouhé Stráně 1353 m n.p.m. Tutaj nawodnienie (piwko:)), zwiedzanie korony zbiornika i jazda w dół, trasami rowerowymi na obiad do dolnej stacji narciarskiej ośrodka w Koutach. Przejechaliśmy ok. 43 km. Sumy podjazdów ok. 1350m. Widoki z korony przepiękne, na Pradziada, Śnieżnik i całe Jeseniki a nawet Karkonosze.

Przyznam, że Jeseniki zauroczyły mnie swoim wyglądem, stromiznami, przyrodą oraz stosunkowo niewielką liczbą turystów. Byłem tu pierwszy raz, ale zapowiada się, że jeszcze te miejsca odwiedzę.

Gabriela Gajny
Krzysztof Gajny
Jerzy Ganszer

Dość ciekawa akcja. Przepłynęliśmy prawie 13 kilometrów w czasie 5 godzin. Po drodze ruiny zabudowania i stary cmentarz. Teren bezludny, widoki, są tam ścieżki rowerowe i warto się tam wybrać "rodzinnie". Zażywaliśmy błotnych okładów i kąpaliśmy się w dość czystej wodzie. Próbowaliśmy płynąć Czarną Orawą w górę, lecz niestety było mało wody, podobnie było jak płynęliśmy w górę potokiem "Jeleśna".   
Tutaj kilka zdjęć - "kliknij"
Jan Jastrzębski - Sekcja Archeologiczna przy Speleoklubie Bielsko-Biała
Jerzy Ganszer

Wysłuchano wykładu o Niemieckiej linii umocnień 2b z okresu wojny. Opowiadali Dominik i Marcin Kasprzak. Należy wspomnieć, że ślady tych umocnień dalej są widoczne w Kozach.
Jadwiga Micherdzińska - Weteran
Mirosława Sablik z domu Ziętek - Były Członek Klubu
Zdzisław Grebl
Jerzy Ganszer


Mirosława od wielu lat żegluje po oceanach. Pozdrawia wszystkich w Klubie! Informacja o spotkaniu była na Stronie - P.
Jerzy Koczur
Jerzy Pukowski
Bożena Janik - Osoba Towarzysząca
Jerzy Ganszer

Dziękujemy gospodarzom za spotkanie! Jerzy Koczur jest wpisany do Pocztu Prezesów SBB - "kliknij".
W lecie u Jurka będzie większe spotkanie plenerowe dla wszystkich członków SBB.
Mieliśmy ok 70 cm wody we wszystkich pomieszczeniach.
Akcja była bardzo sprawna
Jan Dunat - Weteran
Wanda Ganszer - Fanklub Speleoklub8u Bielsko-Biała
Jerzy Ganszer

Na spotkaniu była żona Jana - Genowefa Dunat

Należy dodać, że Jan działał jaskiniowo w latach 70-tych XX wieku, był na wyprawie klubowej na Węgrzech. Jest rzeźbiarzem! Dziękujemy za miłe spotkanie!
Do klubu przekazano dwa cenne eksponaty muzealne z Litworowej - plakietka stalowa z lat 80-tych XX wieku i baterię płaską z tego okresu.
Na zdjęciu nowy "pierwszy" ponton klubowy!
Roman Czarnecki - Weteran
Jerzy Ganszer

Odbyła się wizyta u Romana Czarneckiego - grotołaza, podróżnika, zbieracza kamieni. Warto zapoznać się z jego stroną internetową - http://www.romanozaur.eu/.  
Na zdjęciu amonity z prze 150 milionów lat!
Z wizytą przyjaźni do klubu przyszedł Były Członek Klubu - Miłosz Kubica /na zdjęciu/
Wacław Michalski pokazał zdjęcia z wyjazdów eksploracyjnych do Tajlandii.
Takie pismo wszyscy podpisali. Zostanie ono wysłane do Zakopanego