Jaskinie i wyprawy (1419)
2024.03.01-03 Szkolenie Zimowe - wyjazd kursowy
Napisała Gosia BłaszczykKatarzyna Więckowska
Monika Wróbel
Olga Kraszewska
Filip Pukmiel
Łukasz Kosiński
Maciej Jeziorski
Mateusz Wielke
Wojciech Chroszcz
Tomasz Grzegrzułka
Sławek Heteniak - Speleoklub Tatrzański
Sylwia Wójcik
Wojciech Jasiak
Małgorzata Błaszczyk
W ubiegłym weekendzie mieliśmy przyjemność uczestniczyć w szkoleniu z zakresu bezpieczeństwa w górach, w warunkach zimowych, gdy pokrywa śniegu tworzy dodatkowe zagrożenia. Naszą przygoda rozpoczęła się od solidnej dawki teorii na temat lawin, obejmującej zarówno czynniki sprzyjające ich powstawaniu, jak i metody rozpoznawania miejsc zagrożonych. Omówiliśmy bezpieczne praktyki poruszania się w terenie narażonym na wystąpienie lawin oraz udzielania pomocy osobom poszkodowanym, co jest kluczowe dla bezpieczeństwa podczas górskich wypraw.
Kolejnym etapem naszego szkolenia były praktyczne ćwiczenia, które odbyły się na Hali Kondratowej. Tam zgłębiliśmy tajniki obsługi detektorów lawinowych oraz ich wykorzystania podczas poszukiwania zasypanych osób, korzystając z procedury ABC lawinowego. Nie zapomnieliśmy także o doskonaleniu umiejętności chodzenia w rakach i technik hamowania czekanem, co może być kluczowe w sytuacjach krytycznych.
Niedzielę poświęciliśmy na kontynuację nauki, skupiając się na asekuracji na linie lotnej, technikach wyhamowania lotu oraz ratowaniu osób z liny.
Pod okiem doświadczonych instruktorów zdobyliśmy nie tylko teoretyczną wiedzę, ale także praktyczne umiejętności niezbędne do bezpiecznego poruszania się w górach w warunkach zimowych.
Ampy - Tajlandia
Claire - Francja
John - boss, Belgia
Gery - Belgia
Jean Marie - Francja
Paul Cal - Wielka Brytania
Yohan - Belgia
Miałem przyjemność uczestniczyć w kolejnej wyprawie do Tajlandii. To belgijski projekt Johna z międzynarodową obsadą. Plan był prosty, północno-zachodnią część kraju zajmują wapienne wzniesienia i góry. W zeszłym roku, uczestnikiem była wówczas też Lena Koprowska, rozeznaliśmy i połączyliśmy w jedno.. system trzech jaskiń nazwany jako Long Snake Cave. Łączna długość ponad 7 kilometrów, ale większość niemal w jednym ciągu, co pozwala na około 4 -5 kilometrowe spacery. W tym roku mieliśmy przyłączyć dalsze dziury z okolicy. Pomimo naszych starań, kilometrów wędrówek w terenie, sprawdzaniu każdego leja i zbadaniu 14 jaskiń w tym w większości nowych, nie udało nam się przebić do naszego systemu. Niemniej można powiedzieć, że mamy też sukcesy: jaskinię Tam Pha Puek wydłużyliśmy dwukrotnie, jej głębokość to teraz 246m, ale w tajskich warunkach, stała się czwartą co do głębokości dziurą w tym kraju, łączna długość pomierzonych, nowych korytarzy w odkrytych jaskiniach to ponad 4,2 km, no i w ostatnim dniu ..."wisienka na torcie". Wchodzimy do zawaliska w otworze, który znalazła Claire, przejście między wantami przypomina Beskidy, po kilkunastu metrach ciorania staję nad studzienką, 8m zjazdu, słyszę wodę, jeszcze trochę przeciskania i jestem w kolektorze wodnym, korytarze coraz szersze, myte, dnem płynie strumień, po ok 150-200m wchodzimy do gigantycznej sali zamkniętej progiem. Brak lin, czasu, widać olbrzymi korytarz ciągnący się w kierunku Snake Cave...wracamy. W tym roku już tego nie zbadamy, ale jest gdzie wracać, to na pewno ten sam ciek, który wypływa w Snake Cave w jej dolnej części. Gdyby to połączyć, będzie dziura w pierwszej trójce w Tajlandii.
Śnieżna zasypana, Przy przechodzie też
Wiatr 100km/h
Efekt : Śpiących Rycerzy i Wyżnia Śpiących Rycerzy
Maciej "Geolog" Pawełczyk- KKS
Maciej "Fryta" Frydrychowicz- KKS
Michał Bieroński- KKS
Paweł Olszewski
W sobotę popełniliśmy wyjście do Jaskini Czarnej w Partie Królewskie. Pogoda na podejściu iście wiosenna. Zero śniegu. Agnieszka z powodu awarii palca nie wchodziła do jaskini- działała na powierzchni, podeszła na Ciemniak ale z powodu deszczu i mgły zrobiła wycof. Agnieszka była też naszą osobą zabezpieczającą, dzielnie czekającą na nasze wyjście z nory. Natomiast my sprawnie działaliśmy w jaskini. Pierwszy raz "szliśmy" obejściem Komina Węgierskiego. Mi przypadł zaszczyt wyspinania go. Ciekawe doświadczenie. Poszło w miarę gładko. Po dojściu do stanowiska przed trawersem nad KW spotkałem dwóch kolegów z naszego klubu, którzy tego dnia mieli "dziewiczą", samodzielną akcję- robili trawers Czarnej. W tym miejscu nastąpił dialog (pozdrawiam). Partie Królewskie bardzo spodobały się moim towarzyszom- byli tam pierwszy raz. Po wyjściu z jaskini zastał nas deszcz. Musiało długo padać, bo zejście z góry to była ślizgawka po błocie.
Zdjęcia
Kamilek Polański
Paweł Chrobak - ST
Sylwia Dendys - ST
W dniu 17.02 odbyło się kolejne wyjście do Wielkiej Śnieżnej. Wyjście miało zachęcić i zgromadzić również innych członków klubu ale niestety tym razem się nie udało.
Cel -> Dziadek.
Kamil i Paweł byli tam wielokrotnie, ja pierwszy raz powitałam dziadka. Byłam ukontentowana :).
Pogoda na podejściu bardzo zacna...szok i niedowierzanie.
Akcja rozpoczęła się bardzo sprawnie, w całości trwała 5.5 godziny.
Po drodze odwiedziliśmy syfon Marzeń (z faktów historycznych nurkowanie i przepłynięcie syfonu odbyło się w marcu 1994 r. dokonane przez Szymczak i T. Witkowski (Speleoklub Warszawski).
Było sprawnie, miło i przyjemnie. Wyszliśmy z dziury jeszcze w ciągu dnia, niestety pogoda już nie była tak zachęcająca. Padał deszcz który dodał nam motywacji aby szybko znaleźć się na dole.
Można by dużo rozprawiać na temat samego wyjścia, ilości wody w wodociągu, bardzo komfortowej rury itp. To, na co należy zwrócić uwagę, a co na pochwałę nie zasługuje, to pozostawione pełne restopy (jeden wrzucony do starego "kibelka" przy Suchym Biwaku, a drugi pozostawiony na widoku przy II Biwaku). Jak wielkim trzeba być .... aby zostawić swoje fekalia w worku? Mamy pełno śmieci i buractwa na powierzchni, gdziekolwiek się nie spojrzy są papierzaki, podpaski, butelki, puszki itp okazuje się że gdzieś w naszym kręgu zaczynają się pojawiać ludzie, którzy podobną kulturę przenoszą pod ziemię. Myślę, że każdy powinien uderzyć się w pierś i swoimi kanałami informacyjnymi wspomnieć o zaistniałej sytuacji. Przydałoby się nauczyć takich ludzi rozumu siłą pięści. Swego czasu, kiedyś tam... jeżeli kot załatwił dwójkę poza kuweta aby go oduczyć takiego zachowania brało się go za futro i głowę wycierało w jego własne odchody. Na biednego zwierzaka na pewno nie była to dobra metoda wychowawcza ale myślę, że na osoby, które pozostawiają " takie cuda " pod ziemią, może okazać się skuteczna i słuszna. A może warto pobrać próbki DNA, wysłać do bazy danych i znaleźć delikwentów (delikwenta?).
Czyste restopy miały zostać zdeponowane na suchym biwaku, ale patrząc na to co się od...(wala) raczej tam nie dotrą. Może się okazać, że poza śmieciami eksploracyjnymi za niedługo trzeba będzie wynosić ludzkie odchody z jaskini. A może właśnie ci co to pozostawiają swoje "zawiniątka", wiedzą że znajdą się jacyś gównozbieracze i wyniosą to dziadostwo ze sobą? Już dość śmieci z Wielkiej Śnieżnej żeśmy wynieśli i nie były to żadne fekalia, które na pewno nie zamierzamy wynosić. Pamiętajcie, karma wraca z przynajmniej zdwojoną siłą. Nie czyń innemu co tobie nie miłe, choć w tym przypadku aż się prosi złożeczyć komuś ....
Na koniec. Jak już zwieracze Ci puszczają, to zrób dołek w jakimś piasku, mule i tam narób i zakryj, a kolejnym razem weź zrób kulkę bokashi i umieść ją w tym samym dołku, niech mikroorganizmy swoje zrobią. Choć patrząc jaką paszą ludzie się żywią, to śmiem stwierdzić, że to musiałyby być dwie kule bokashi.
2024.02.10. Jaskinia Śnieżna – Nadkotliny - Śnieżna
Napisał Kamil PolańskiKamil Polański
Czy zastanawialiście się jak w zimie wygląda otwór wlotowy do jaskini Nadkotliny?
Czasem fajnie znaleźć sobie jakiś cel, a nie tylko jaskinia, jaskinia, jaskinia. Toteż wymyśliłem, że sprawdzę jak wyglądają Nadkotliny zimą. Tak się złożyło, że tego sezonu grotołazi z Speleoklubu Tatrzańskiego nie zdążyli zdeporęczować lin przed opadami śniegu. Poprosiłem o zgodę na skorzystanie z lin i takową uzyskałem. Dziękuję bardzo za udostępnienie! Dodatkowo, my zaporęczowlaiśmy Obejście Gliwickie swoimi prywatnymi linami. Liny z Nadkotlin będą za tydzień ściągane.
Wstępnie szacowałem akcję na kilka osób, czas trwania do 10 godzin. Sytuacja się nieco zmieniła, zostałem sam. Pomyślałem, jak nie zrobię tego teraz to czy taka sytuacja się kiedyś powtórzy? Wybrałem realizację celu.
Pod otwór wyruszyłem ok. 7:15 z parkingu. Początkowo siąpiła mżawka, potem przestało, ale dla odmiany zaczął wiać wiatr. Przejście szlakiem i Świstówkami nieco męczące, śnieg zapadający się. Z tego powodu Przechód można było zrobić z łatwością bez raków. W otworze nieco po 9tej, do dziury wpakowałem się o 10:01 – start akcji. 24min zajęło przejście do wodociągu do odcinka z liną w partie Nadkotlin. Tam spotkałem ekipę 3- osobową która penetrowała wszystkie partie połączeniowe Śnieżna – Nadkotliny. Szybka rozmowa i c.d. wędrówki. Przejście odcinkami linowymi poszło w miarę sprawnie, z ciekawostek mogę powiedzieć że przejście Setki czy Obejścia Gliwickiego zajmuje podobny czas, choć dla mnie chyba bardziej męczące są przepinanki więc wolę Setkę. „Nad otworem” Nadkotlin dobiegam ok. 13:00 (z małym problemem którego przejście już nigdy nie powtórzę!) To co mnie zdziwiło i pewno każdego innego zdziwiłoby też, było to, że nad otworem wlotowym do Nadkotlin była wytopiona nisza o sporych wymiarach: przy samym otworze wys. ok. 150cm, w rzucie wym. ok. 3x3m i pnącej się pod górkę na odległość ok. 10m, następnie na końcu nisza dochodziła do powierzchni. Eh, jakie by to było zdziwienie narciarza który zapadłby się w tą niszę i „odnalazł” otwór jednej z jaskiń ?.
Po ciekawym odkryciu podążyłem z powrotem do otworu Śnieżnej, oczywiście przez jaskinie. Chyba nigdy nie byłem pewien drogi powrotnej jak w Nadkotlinach. Nie ma się tam gdzie zgubić, ale poboczne partie można niechcący zwiedzić oraz można przejść przynajmniej 3x te same partie gdy nie jest się pewnym czy to „tu”. Chyba częściej zajrzę do tej jaskini aby ją bardziej poznać. Gdy doszedłem do dna Setki, w oddali słychać było głosy. Dochodziły one z okolic dna „Partii Za Kolankiem”. Podążyłem tam. Okazało się, że ekipa wróciła z partii pobliskiej „jaskini” i szuka kolejnej trzeciej drogi połączeniowej z Wodociągiem. Wyniuchali połączenie bezbłędnie – łączy się ono tuż przy Koniu, a styk z Wodociągiem dzieli „okienko” w „żylecie”.
W ramach odpoczynku i aby skonsumować zupkę z termosa poszedłem z ekipą na Suchy Biwak, gdzie po spędzeniu kilkunastu minut wyruszyłem samotnie w drogę powrotną. Na powierzchni melduję się nieco przed 17:00. Gdyby nie nieoczekiwany problem, oglądanie wytopionej niszy i przystanek na Biwaku to akcję sportową spokojnie można byłoby w 6 godzin zrobić, oczywiście na zaporęczowanych jaskiniach.
Z warunków w jaskini wartych opisania:
- w jednej ze studni w Nadkotlinach, tam gdzie spoczywa termometr, odczytana temperatura to 0.3 st. C.
- Wodociąg nadal "suchy".
- W Setce woda się nieco leje ale nie tak jak latem, tak samo w Mokrej 40. i studni Szywały.
- rura wyjściowa w Śnieżnej została nieco "przepchana". W najcięższym momencie zrobiono "schodki".
- w partii od dołu rury po okno przeciwwietrzne w przebieralni temperatura panuje ujemna, pomimo że w przebieralni lekki plus, na lodospadzie też lekki plus.
- na zewnątrz po ścianie na lewo od otworu zaczyna się lać woda. Niebawem może pojawić się ona w Wodociągu.
Filmik 1 tu:
https://www.dropbox.com/scl/fi/zickz6zjfvjzjii05yp6s/Nadkotliny-otw-r_cz.1.mp4?rlkey=w13gk92mmcadv45oqub6yqe2q&dl=0
Filmik 2 tu:
Lokalizacja przebieralni:
Zdjęcie i nagrania robione "kalkulatorem" z lat 10. XXI w.
2024.02.10 Wielka Śnieżna - Partie za Kolankiem
Napisał Krzysztof BorgiełPaweł "Faraon" Chrobak - Speleoklub Tatrzański
Krzysztof "Chomik" Borgieł
To my byliśmy tą trójką o której wspomniał w swoim sprawozdaniu Kamil "Samotny Wilk" Polański. Robiliśmy pod ziemią różne ciekawe rzeczy. Głównym jednak zadaniem było poznanie wszystkich wariantów trasy Wodociąg - Połączenie oraz zwiedzanie Partii za Kolankiem gdzie osiągnęliśmy tzw. Kaczorka. Jest to mało przyjemne miejsce, za którym tuż tuż znajduje się połącznie z Wilczą.
Dodatkowo zostały wykonane prace mające na celu poprawić komfort wychodzenia Rurą. Wszystkie założenia zostały wykonane więc spokojnie wróciliśmy do domu.
Z ciekawostek to w Tatrach zima dość słaba. Śnieg mokry, ciężki i zapadający. Świstówki dają wycisk siłowy.
Pod ziemią spędziliśmy ok 18h bo jak wspominałem robiliśmy ciekawe rzeczy.
Kamil Polański
Akcja turystyczna. Na podejściu warunki rewelacyjne, choć prognozy pogody pokazały co innego. Droga przez Świstówki oblodzona, lepiej sobie raki ubrać zaraz przed pierwszym prożkiem po zejściu ze szlaku, ale nie każdy musi bo to zależne jak kto idzie. Przechód mocno oblodzony, my jak zawsze szliśmy omijając linę. Lina z daleka wydawała się na mocno zalodzoną. Uwaga w ostatnim fragmencie Przechodu gdyż tuż pod pokrywą znajduje się jama śnieżna zrobiona samoistnie. jak się wpadnie tam nogą to i całe ciało może tam się znaleźć jak się popieści ;).
Zrobiono pętlę Setka - Obejście Gliwickie celem rekonesansu Obejścia pod kątem wspinaczkowym. Trzeba mieć "umysł odleciany" jak to powiedział jeden z "czornych" żeby tam wspinaczkę prowadzić ;).
Wychodzenie Setki bez przeszkód, nawet znaleziono patent na wychodzenie bez wahadła. patent męczący i trzeba mieć przy nim pętle z tasmy wspinaczkowej zamiast zwykłej stopki.
2024.02.03 Jaskinia Kasprowa Niżna - Wyjazd Kursowy
Napisała Gosia BłaszczykMonika Wróbel
Filip Pukmiel
Maciej Jeziorski
Mateusz Wielke
Wojciech Chroszcz
Tomasz Grzegrzułka
Wacław Michalski
Piotr Gawlas
Sylwia Wójcik
Wojciech Jasiak
Katarzyna Więckowska
Przeszliśmy Jaskinie Kasprową Niżną. Dotarliśmy do Wodospadu. Gniazdo Złotej Kaczki suche. Na Zapałkach nikt się nie skąpał. Akcja trwała około 6h. Wszystko przebiegło bardzo sprawinie i przyjemnie. Wszyscy zadowoleni, nawet instruktorzy . Po udanej akcji udaliśmy się na zasłużony obiadek w barze mlecznym przy rondzie po drodze natykając się na trzy łanie. Gosia, Kudłaty i Kasia drogę do i od jaskini pokonali na nartach skituriwych. Również szczęśliwie.
2024.01.27 Jaskinia Miętusia - Wyjazd Kursowy
Napisała Gosia BłaszczykMonika Wróbel
Wojciech Chroszcz
Maciej Jeziorski
Adam Jakubczyk
Łukasz Kosiński
Filip Pukmiel
Piotr Gawlas
Tomasz Grzegrzułka
Sławek Heteniak - Speleoklub Tatrzański
Małgorzata Błaszczyk
Wizyta w Jaskini Miętusiej rozpoczęła się od parkingu w Kirach, gdzie pełni entuzjazmu i gotowi na przygodę, wyruszyliśmy odkrywać kolejne tajemnice podziemnego świata. Spacer do jaskini obfitował w przyjemne momenty, a Sławek, w trakcie marszu, dzielił się z nami wiedzą o topografii okolicznych gór. Przekraczając malowniczą Polanę Miętusią i przemierzając Wantule, z łatwością dotarliśmy do naszego celu.
Zjazd rurą do wnętrza jaskini przypominał surfowanie po internecie z wykorzystaniem świetnego połączenia – było płynnie i ekscytująco. Natomiast powrót na górę? To już była próba streamowania filmu w rozdzielczości 4K przy użyciu starego modemu dial-up – sporo cierpliwości wymagane :)
Bez problemu dotarliśmy wszyscy do Sali bez Stropu, gdzie podzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza grupa, pod czujnym okiem Sławka, rozpoczęła swoją przygodę od wspinaczki, by następnie poręczować korytarz Trzech Króli aż do Błotnych Zamków. Druga grupa, prowadzona przez Murzyna, zmierzyła się z Kaskadami, Piaskowym Prożkiem, by dotrzeć do Wielkich Kominów, przy okazji realizując zakładane cele kursu. W Wielkich Kominach, każdy z uczestników, czy tego chciał, czy nie, mógł poczuć na sobie chłód jaskiniowego prysznica. Jednak po wyjściu z nich, na drugą grupę czekało ciepłe przywitanie w postaci rozgrzewającej herbaty przygotowanej przez Kudłatego, która przywróciła siły. W tym etapie dołączyła do nas pierwsza grupa, z którą wymieniliśmy się wrażeniami oraz trasami :)
Droga powrotna przyniosła kolejne okazje do doskonalenia naszych umiejętności, tym razem w deporęczowaniu. Mimo że powrót przebiegł sprawnie, to Rura przy Prożku stanowiła niewielkie wyzwanie, które jednak udało się pokonać dzięki wsparciu kolegów (w moim przypadku ramienia Murzyna:). W tym miejscu należą się podziękowania dla naszym kursowych herosów, którzy z niewzruszoną determinacją wynosili wory z mokrymi linami. A widok śniegu w rurze, który jakby mrugał do nas, mówiąc „już prawie”, sprawił ogromną radość. Po szybkiej przebierance, pełni zadowolenia, ruszyliśmy w drogę powrotną do bazy, aby w ciepłej atmosferze wypić herbatę i wspólnie spędzić resztę wieczoru, dzieląc się wrażeniami z bardzo udanej akcji.
Więcej...
Wojciech Jasiak
Wyjazd pod nazwą w pogoni za kursem. Do jaskini wybraliśmy się tak aby nikomu nie przeszkadzać. Plan kursowy przewidywał dojście do dna Wielkich Kominów z podziałem na dwie ekipy, gdzie jedna szła przez Korytarz Trzech Króli, a druga przez Kaskady. Dochodząc pod otwór jaskini przekonaliśmy się że wszyscy są już w środku, szybkie przebranie się i można wchodzić. Pierwsze odgłosy kursantów usłyszeliśmy u góry w Sali bez Stropu, zdecydowaliśmy jednak że idziemy klasycznie przez Kaskady. Po dotarciu do Błotnych Zamków okazało się że druga ekipa kursowa zdążyła już zniknąć w Wielkich Kominach, mieliśmy więc chwilę przerwy na herbatkę i posiłek. Po dotarciu drugiej ekipy, podziękowaliśmy wszystkim za gościnę w jaskini i mogliśmy ruszyć w drogę powrotną przez Korytarz Trzech Króli.
Marcin Freindorf - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Jan Kućmierz - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Maja Jędrzejewska
Dotarliśmy do Zamulonych Studni i Sali Złomisk (ja w tych rejonach byłam pierwszy raz).
Na zewnątrz pięknie słonecznie, ale zimno, więc nawet chciało się wchodzić do dziury, bo w środku było znacznie cieplej :)
2024.01.20 Jaskinia Miętusia-Ciasne Kominy
Napisała Maria WęgrzynkiewiczPaweł Chrobak-ST
Majka W.
Sylwia i Paweł po raz pierwszy w Ciasnych. W zaciskach blokowali się najmniejsi, coś ewidentnie poszło nie tak. Za to praca zespołowa na pięć. 6h pod ziemią. Poza tym ciemno, zimno i ciasno. Nie idźcie tam, nie warto ;)
Darek Mazur - KKS
Maciej "Fryta" Frydrychowicz - KKS
Mateusz Kohut
Patrząc na ostatnie mrozy liczyliśmy, że Marwoj puści i uda się nam dotrzeć w dalsze partie jaskini. Niestety w przeddzień akcji dostaliśmy informację, że nie ma możliwości przejścia przez syfon. Zmodyfikowaliśmy zatem plan i przeszliśmy korytarzem Trzech Króli, w którym większość z nas jeszcze nie była. Finalnie dotarliśmy do Marwoja - cała plaża zalana.