Jaskinie i wyprawy (1393)
Katarzyna Więckowska
Monika Wróbel
Adam Jakubczyk
Filip Pukmiel
Łukasz Kosiński
Maciej Jeziorski
Mateusz Wielke
Wojciech Chroszcz
Bartek Brzezinka
Tomasz Grzegrzułka
Wacław Michalski
Małgorzata Błaszczyk
Cóż to był za piękny czas! Czas wspólnego trekkingu, długich rozmów, wieczornej integracji, a przede wszystkim wielu zwiedzonych jaskiń. Jak to bywa na naszym kursie, potocznie zwanym "kursem pod chmurką", nie obyło się bez deszczu, ale czy to nas straszy... skądże znowu! Wręcz przeciwnie, gdyby nie padało, byłoby dziwnie. Deszcz był dla nas tak uprzejmy, że pojawiał się, gdy byliśmy w jaskini lub pod skalnym dachem. A jeśli przypadkiem spotkał nas na szlaku, to dzięki nieocenionej pomysłowości Wacława i jego folii malarskiej, zdążyliśmy zbudować "live shelter" i bawiliśmy się wyśmienicie pod jego osłoną, grając w skojarzenia. A w górskiej scenerii odgadnięcie przedmiotu, jakim były "szpilki" wymyślone przez Kasię, okazało się nie lada wyzwaniem!
W trakcie pięciu dni obozu odwiedziliśmy wiele jaskiń, takich jak Marmurowa, Małołącka, Przy Przechodzie, Wielka Śnieżna, Śpiących Rycerzy, tunel Małołącki oraz Wodną pod Pisną. Każda z nich miała swoje tajemnice i wyzwania. Dowiedzieliśmy się również, skąd pochodzi najpiękniejsza ksywka Wacława – "Przygoda". Grupa, która miała przyjemność wędrować z Wacławem, zawsze miała "przygodowo"!
Nasz obóz obfitował w niezapomniane chwile. Nie dość że uwieczniliśmy "Murzyna na wolności", w pięknym anturażu widoku na Giewont, to jeszcze doświadczyliśmy dezercji Bartka. Złamał on zasadę "razem wychodzimy – razem wracamy", postanawiając opuścić nas w drodze powrotnej z biwaku w Śnieżnej, tłumacząc się pilną potrzebą wzięcia prysznica w Kotlinach. Bartek nie dość że nas opuścił, to jeszcze nie chciał przyjąć kary za swoje czyny :P
W tym miejscu nie mogę nie wspomnieć naszych obozowych "Koni". Podziwiam i bardzo dziękuję naszym wspaniałym Panom, którzy na swoje barki wzięli najcięższą pracę obozu – noszenie ciężkich plecaków wraz z ogromną ilością lin. Jesteście prawdziwymi mocarzami!
Na koniec chciałabym wyrazić ogromną wdzięczność wszystkim uczestnikom obozu. Wasza energia, humor i zaangażowanie sprawiły, że ten czas był niezapomniany.
Murzyn, Wacek, Bartek – jeszcze raz dziękuję za cenne rady, tonę cierpliwości i świetną organizację!
I najważniejsze pytanie na koniec... no to kiedy jedziemy na Morawy?
Kaja Fidzińska - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Marcin Freindorf - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Jerzy Ganszer
Dotarto do Syfonu Marzeń i Syfony Dziadka. Czas akcji w jaskini 11 godzin 10 minut.
Rozszerzenie sprawozdania będzie w "sprawozdaniach wewnętrznych"
Zdjęcie wykonał Adam Marcinków
Jerzy Ganszer
Warto tam wejść! Jest to jedna z najstarszych jaskiń z terenów Polski wzmiankowana w literaturze.
Beata Michalska-Kasperkiewicz
Beata Burdynowska - Weteran
Elżbieta Imielska
Tomasz Kochel
Paweł Gądek
Wojciech Kuczok "Literat" - Osoba Towarzysząca
Jerzy Pukowski
Adam Marcinków
Jerzy Ganszer
Akcja wieczorna, przeprowadzono intensywne wspinaczki bulderowe. Największa determinacją wykazał się Adam - był bardzo dzielny! Potem były lody w Hotelu Góral. Większość była tam pierwszy raz.
Wojciech Jasiak
Tomasz Grzegrzułka
Ewa Rutkowska
Łukasz Piechocki
Tomasz Motoszko
Plan na sobotę był prosty, idziemy do Śnieżnej, a dzięki uprzejmości Krzyśka B. mogliśmy skorzystać z jego lin, no to już akcja była lajtowa, a jak już nam powieszono liny, dzięki Majce i Pawłowi, to już było miodzio. Od piątku na bazie był już Murzyn, a w sobotę dojechali Prezes, Sylwia, Ewa, Łukasz i Ja.
Na podejściu było jak w tropikach, ciepło i parno, po zejściu ze szlaku na Niźną Świstówkę, spotkaliśmy ekipę, która szła do Koprowej Studni, przy Koprowym Źlebie nasze drogi się rozeszły, a my dotarliśmy po 2h marszu pod otwór.
Po kilkunastu minutach, dotarła ekipa, która miała w planach dobicie kilku nowych punktów poniżej Kruchej 20-tki. W przebieralni ustaliliśmy, Ja i Murzyn, pójdziemy po śmieci na drugi biwak, a reszta gdzie będzie miała siły i czas tam dojdzie i wróci.
Do jaskini weszliśmy około godziny 11, szybko dotarliśmy do Wielkiej Studni, gdzie zauważyliśmy dwa światełka wolno poruszające się ku górze, byli to Majka W. i Paweł Ch. Minęliśmy się na przepinkach i pobiegliśmy w głąb "dziury". O godzinie 13, dotarliśmy na planowane miejsce, zrobiliśmy sobie małą przerwę, spakowaliśmy śmieci do dwóch worków i ruszyliśmy do wyjścia. W między czasie, reszta ekipy już była gdzieś w okolicach wodociągów, gdyż wchodzili dopiero w okolicach godziny 12, zaraz za grupą, która szła montować nowe punkty. Udało im się dotrzeć do Suchego Biwaku i zabrać jakieś stare liny po czym wrócili do wyjścia. My zaś, po odpoczynku, ruszyliśmy trawersikiem w stronę wyjścia, ku naszemu zdziwieniu, zauważyliśmy iż "trochę" przybrało wody w jaskini, nurt był jakby mocniejszy. W drodze powrotnej spotkaliśmy ekipę co nawiercała punkty w okolicach, chyba, III Wodospadu.
Po dotarciu do Suchego Biwaku, musieliśmy zrobić odpoczynek, gdyż worki były jakby cięższe, albo nam zaczynało brakować sił. W wodociągach było znacznie więcej wody niż jak szliśmy w dół, pierwsze mocniejsze starcie z wodą było na Prożku Johny'ego, gdzie wpadłem pod mały wodospad, no cóż chwila nieuwagi i człowiek jest mokry. Na płytowcach można powiedzieć, iż płynęła rzeka. W Trójkątnej salce zrobiliśmy sobie małą przerwę na odpoczynek. o godzinie 17:20 byliśmy już na dnie Wielkiej Studni, gdzie przyszedł czas zacząć się wspinać, gdzieś w jej połowie, na przepince, kiedy wypinałem crolla coś strzeliło, pomyślałem iż to pewnie lina wyskoczyła z crolla gdyż ze zmęczenia pewnie stanąłem na pantinie, po tym zjawisku Murzyn krzyknął z dołu iż coś poleciało na dół, zerkam na cały sprzęt, wszystko jest na miejscu, żadnych anomalii. Wpiąłem się w linę chcę zakładać stopkę na nogę, a tu zonk, stopka zrobiona z repa zerwana w połowie, no to już widziałem co to było. Na powierzchnię wyszliśmy w okolicach 18.00, tak więc nie było źle, słońce jeszcze świeciło, przebraliśmy się w czyste ciuchy, i ruszyliśmy na parking, gdzie po dwóch godzinach marszu, czekał na nas Prezes w samochodzie.
Kaja Fidzińska - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Jerzy Ganszer
Skała mokra, było ślisko. Zrobiliśmy sporo zdjęć. Dotarliśmy do górnego otworu.
2024.06.29 Ptasia Studnia, Wodna pod Pisaną
Napisał Paweł OlszewskiPaweł Olszewski
Plan był taki, że najpierw robimy depozyt w Przebieralni nad Ptasią a potem Wodna. Podszedłem do Ptasiej z liną a potem udałem się do Wodnej, gdzie Marcin "zaliczył" przejście tej jakże zacnej, tatrzańskiej jaskini. Było wesoło.
Piotr Gawlas "Kudłaty"
Wojciech Jasiak
Forma na letnie wyjazdy jaskiniowe się sama nie zrobi, to chyba każdy wie. Trzy osoby - trzy pomysły, lekka akcja - czy ciężka ? Jedno jest pewne - ma być podejście i mają być studnie, a najlepiej w lufie. W sobotę - czy w niedzielę ? Śpimy na bazie - czy bez noclegu ? W końcu po wielu dyskusjach jest decyzja, idziemy do Pod Wanty w niedzielę, bez noclegu na bazie. Startujemy z BB o 5:30, z dobrym czasem przejazdu meldujemy się na parkingu i szybko ruszamy do góry. Prognozy pogody nie przewidywały opadu deszczu, tak jak na sobotę i faktycznie nie pada, lekkie zachmurzenie i mgły nie powodują u nas większego zmęczenia na podejściu. Mamy chyba dobry czas podejścia do jaskini - choć Kudłaty twierdzi że nie ma formy. Z 30-sto minutowym zapasem meldujemy się przed otworem jaskini, na spokojnie przebieramy się, posilamy się i klarujemy sprzęt. Poręczuję studnie zlotową, schodzimy niżej, Kudłaty poręczuje następne odcinki, stajemy przed "Dzwonem", wieszamy linę i coś tu nie gra ? Nie słychać żeby koniec liny spadł na dno studni - szybkie spojrzenie na plan jaskini i wszystko jasne. Pomyłka w odcinkach linowych, trzeba się wrócić i wymienić linę. Miał być trening, więc pogoniłem sobie góra - dół. Liny poprawione - można zjeżdżać. Na dnie sprawdzamy przodek jaskini, przerwa na jedzenie i picie, no i trzeba ruszać w górę. Czas w jaskini wypadł całkiem niezły - 3 godziny, mimo potrzeby wymiany lin. Na powierzchni przywitało nas słoneczko. Chwila przerwy na przebranie się i można było ruszać w drogę powrotną.
2024.06.22-23 Sprawozdanie z warsztatów z wspinaczki skałokowej
Napisała Katarzyna WięckowskaWacław Michalski
Bartek Brzezinka
Małgorzata Błaszczyk
Monika Wróbek
Katarzyna Więckowska
Filip Pukmiel
Maciek Jeziorski
Mateusz Wielke
Adam Jakubczyk
Łukasz Kosiński
W dniach 22-23.06.2024 na Jurze odbyły się drugie z trzech warsztatów wspinaczki skałkowej w ramach Kursu Taternictwa Jaskiniowego, rocznik 2023. Zajęcia były bardzo interesujące i rozwojowe. Wszyscy przeżyli, pomimo iż niektórzy usilnie próbowali dokonać żywota bynajmniej nie ze względu na upał. Jak nigdy nawet nie padało. Szef szkolenia podsumował wydarzenie słowami: „No nie najgorzej” co w jego ustach jest najwyższą pochwałą.
Katarzyna Szczerba - Były Członek Klubu
Kaja Fidzińska - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Maja Jędrzejewska
Marcin Freindorf - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Izabela - Osoba Towarzysząca
Jerzy Ganszer
Do otworu nie dotarliśmy, na drodze stanęła nam ściana śnieżna i duże opady deszczu. Frytka miał nowe buty, Prymula stracił kijki, potem żurek! Dotarliśmy do figury Matki Boskiej.
Więcej...
Paweł Gądek
Kolejny dzień eksploracji Szczeliny Wytrwałych pozwolił odkryć dalsze partie. Około 150 m nowych korytarzy, niestety nie tak obszernych jak wstępna sala. Nowe partie rozwinięte są pod wielkimi płytami skalnymi o wymiarach nawet kilkunastu metrów. Pod nimi powstały salki, które są bardzo szerokie, ale niestety niskie. Są również miejsca o wysokości do 4 metrów, jednak tam znowu są mniejsze szerokości. W całej jaskini pełno żółtych nacieków. Mimo wszystko potwierdzają się kolejne moje teorie o jaskiniach na tym osuwisku. Wygląda na to, że wielka, głęboka szczelina gdzieś tam jest, tylko pozostaje pytanie czy uda się ją kiedykolwiek znaleźć.
Kasia 'Mysza' Szczerba
Jan Kućmierz KKTJ
Marcin 'Frytka' Freindorf KKTJ
Maja Jędrzejewska
Dotarliśmy na dno Studni Taty, czyli do Bazyliki. Po drodze przerwa na zdjęcia Janka.
Ja byłam w tej 'dziurze' pierwszy raz. Najciekawsze miejsce to Trawers pod stropem, a potem było trochę czołgania do i przez zacisk, ale po piaseczku, i kilka studni oraz ładne meandry.
Nasze wejście za zezwoleniem TPN.
2024.06.09 Jaskinia pod Wantą - wyjazd kursowy
Napisała Gosia BłaszczykTomasz Grzegrzułka
Kosiński Łukasz
Niedziela, 9 czerwca - tę datę dzieli jedynie 11 dni od pierwszego dnia lata, które jak zawsze kojarzy się nam z tym irytującym słońcem, okropnie niebieskim niebem, trzaskiem skrzeczących ptaków i tym najgorszym zwierzęciem górskim - turystami.
Gdy ruszaliśmy z parkingu o 7 rano, żadna z powyższych plag nam nie doskwierała. Dzięki dusznej i deszczowej aurze, wilgotność powietrza i naszego ubioru utrzymywała się na stałym, wysokim poziomie.
Deszcz opuścił nas w okolicach Przysłupa Miętusiego, pozostawiając po sobie jedynie kałuże, błoto oraz śliskie korzenie i kamienie, co dodawało dodatkowych atrakcji naszej kameralnej wycieczce. Do otworu jaskini dotarliśmy w niecałe 4 godziny, a dzięki skromnej liczbie kursantów udało nam się sprawnie doskonalić umiejętności poręczowania i obchodzenia z linami, pokonując wszelkie przeszkody, jakie czekały na nas w drodze na dno.
Zaznajomieni już z zaletami PANTIN-a, droga powrotna oraz deporęczowanie przebiegły szybko i skutecznie. Dzięki temu mogliśmy ponownie napawać się pochmurnym niebem oraz mżawką podczas przygotowywania się do powrotu. Akcja pod ziemią nie trwała dłużej niż 3 godziny.
Wiedzeni blaskiem demokracji, rozpoczęliśmy powrót, by jak najszybciej znaleźć się w lokalu wyborczym i oddać głos w wyborach do europarlamentu, które miały miejsce tego samego dnia. Jedno z naszych sześciu kolan przejawiało poglądy anarchistyczno-bolące, więc dzięki mnie pozostali członkowie wyprawy mieli więcej czasu na refleksje nad swoimi decyzjami wyborczymi.
Nie niepokojeni przez kaprysy pogody, w delikatnie słonecznej aurze, mijani przez sporadyczne grupki turystów, zakończyliśmy wyprawę około godziny 17.
2024.06.08 Akcja eksploracyjna w Beskidzie Śląskim
Napisał Jerzy GanszerJerzy Pukowski
Jerzy Ganszer
Nie udało się wejść do Jaskini w Klimczoku III K.Bs-04.05N. Osoby chętne mogą trochę pokopać i powinno się udać wejść do sali. Można wspomnieć, że całość ma tylko 6m, ale sala jest godna wysiłku. Została splanowana przez członków SBB w 1979 r.
Potem byliśmy przy otworze Jaskini w Klimczoku II (Niska) K.Bs-04.04 - nie wchodziliśmy tam. Obiekt ma 6,5 m dł.
Główny nasz atak poszedł do Szczeliny w Klimczoku K.Bs-04.03 /znajduje się w tym samym rowie co Jaskinia w Klimczoku II/ - po kilkunastominutowym odgruzowaniu wejścia udało się wejść do korytarzyka wstępnego, nie udało się pokonać zakrętu na południe, należy założyć, że został zagruzowany, lub "główny eksplorator" przybrał na wadze i nie był w stanie wniknąć dalej, temat zostaje "otwarty". Uwaga w korytarzyku wejściowym wisi odpęknięta płyta i bez wzmocnienia tego elementu nie należy tam wchodzić, bo zagraża to bezpieczeństwu! Z jaskini wyniesiono kilka puszek aluminiowych. Można wspomnieć, że jaskinię w latach 50-tych XX wieku planował Kazimierz Kowalski, obecnie obiekt na podstawie Bazy Danych Obiektów Jaskiniowych Polskich Karpat Fliszowych "kliknij" ma 34 m dł.
Następnie udaliśmy się w rejon szczytu Klimczoka do otworu Schroniska w Klimczoku I K.Bs-04.01 i Jaskini Ali-Baby w Klimczoku K.Bs-04.02 - ta ostania ma 328 m /tam nie wchodziliśmy/, można jedynie wspomnieć, że przez pewien czas było to najwyższe stanowiska Podkowca Małego w Polsce.
Do wszystkich tych obiektów mamy namiary GPS i gdyby ktoś był tym zainteresowany to wystarczy się zgłosić do autora sprawozdania.
Zdjęcie wykonał Jerzy Pukowski podczas wychodzenia ze Szczeliny w Klimczoku.