
Jaskinie i wyprawy (1505)
2025.02.22-23 Wielka Śnieżna - otwór Nad Kotliny
Napisał Jerzy GanszerKaja Fidzińska - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego - Syfon Dziadka
Marcin Freindorf - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego - Suchy Biwak
Marek Sobański - Syfon Marzeń
Jerzy Ganszer - Syfon Dziadka
Czas akcji podziemnej 22 godziny. Z powodu dużych głębokości akcja trudna, wody mało. Wszyscy zadowoleni!
Suchy biwak - 473 m głębokości
Syfon Marzeń - 729 m głębokości
Syfon Dziadka - 754 m głębokości
2025.02.22 Jaskinia Komonieckiego w Beskidzie Małym
Napisał Kazimierz ŚlękAnna Sobańska
Anna - os. towarzysząca
Kazimierz Ślęk
Otwór przesłonięty pięknym lodospadem, w środku nacieki.
Byliśmy także przy wodospadzie Dusiołek - też pięknie pokryty lodem.
Pogoda w sam raz na spacer
2025.02.16 Jaskinia Komonieckiego w Beskidzie Małym
Napisał Jerzy GanszerMateusz Kohut
Emilia Kohut - Osoba Towarzysząca
Nikodem Kohut - Osoba Towarzysząca
Kaja Fidzińska - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Jerzy Nico
Jerzy Ganszer
W wejściu do jaskini wytworzyły się ładne nacieki lodowe. Zwiedzaliśmy również największy wodospad w Beskidzie Małym na Dusicy. Potem trzy "ostatnie" osoby pojechały do Zamczyska i tam intensywnie działały.
2025.02.15-16. Słowacja- Jaskinia Prosiecka i Žiarska Dolina
Napisał Paweł OlszewskiSlavka- Speleoclub Choćke Vrchy,
Janko- Speleoclub Choćke Vrchy,
Paweł- osoba towarzysząca,
Mateusz- osoba towarzysząca,
Wojtek- osoba towarzysząca,
Tomek- osoba towarzysząca,
Łukasz- osoba towarzysząca,
Piotrek- osoba towarzysząca,
Maciek Pawełczyk- osoba towarzysząca,
Paweł Olszewski
Na zaproszenie Słowaków, sobotni dzień spędziliśmy na zwiedzaniu i eksploracji jaskini Prosieckiej na Słowacji. Jaskinia ma około 4,5 kilometra długości- w poziomie- i jest jedną z najdłuższych jaskiń na słowackiej ziemi. Charakter jaskini zmieniał się wraz z pokonywanymi metrami: tatrzański, jurajski i beskidzki.
Były sesje zdjęciowe i trochę pracy przy wydobyciu i transporcie urobku. Cała akcja podziemna zajęła ponad 7 godzin.
Wymęczeni po sobotniej akcji i wieczornej intensywnej wymianie myśli, w niedzielę pojechaliśmy zwiedzać Dolinę Žiarską. Mroźne i rześkie powietrze oczyściło nasze umysły i z zapałem podziwialiśmy piękne widoki doliny.
Podobne wyjazdy- najczęściej do południowych sąsiadów- organizowane są cyklicznie i osoby zainteresowane wzięciem udziału w nich mogą się z nami skontaktować pod mailem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
2025.02.08-09 - Szkolenie Zimowe - Wyjazd Kursowy
Napisał Arkadiusz TurekTomasz „Murzyn” Grzegrzułka
Sławomir Heteniak - Speleoklub Tatrzański
Dominika Kot
Katarzyna Domaniecka
Anna Boczkowska
Anna Pawlik
Alicja Kapustka
Łukasz Owczarzak
Michał Merta
Piotr Wójcik
Izabela Stępień – osoba towarzysząca
Arkadiusz Turek
Tomasz Urbański „Pająk"
Piotr „Kudłaty" Gawlas
Marcin - O.T.
Andrzej Górny z
Ekipą Eksploracyjną z Jaskini Nietoperzowej
Po tygodniowej przerwie wracamy do eksploracji. Dziś wszyscy coś pochorowani. Kopanie namuliska idzie trochę wolniej, ale udaje nam się wybrać kilka kubików gliny, ziemi i rumoszu skalnego. Studnia wyraźnie się pogłębiła. W dniu dzisiejszym ekipa z Bielska musiała trochę wcześniej zakończyć prace wydobywcze, ale krótko po wyjeździe dotarła do nas informacja, że po wybraniu kilku wiaderek gliny i kamieni Andrzejowi puściło. Już wcześniej czuło się wyraźny ruch powietrza w wyjątkowo statycznej studni. Jaskinia otworzyła kilkunastometrowej głębokości pionową szczelinę z której mocno wieje. Jest więc sukces i powód, żeby wrócić i kontynuować eksplorację.
Adam Jakubczyk
Filip Pukmiel
Maciej Jeziorski
Małgorzata Błaszczyk
W sobotę postanowiliśmy zwolnić tempo i zamiast klasycznej jaskiniowej akcji ruszyć na spokojną eksplorację mniej uczęszczanych Partii Tehuby w Jaskini Czarnej. Plan był prosty: zajrzeć we wszystkie możliwe zakamarki tego podziemnego labiryntu i sprawdzić, czy drugie wejście do Partii Tehuby za Salą Francuską faktycznie istnieje, czy też jest jedynie speleologiczną legendą.
Wędrując po jaskini, konsekwentnie zaglądaliśmy w każdy korytarz, szczelinę i boczne odgałęzienie, by niczego nie pominąć. No i w końcu natrafiliśmy na coś naprawdę ciekawego! Na dnie, tuż obok Syfonu Tehuby, czekał na nas nietypowy zestaw przetrwania: worek po psiej karmie oraz napój mocy. Najwyraźniej ktoś zadbał zarówno o czworonożnych eksploratorów, jak i o zziębniętych jaskiniowców! :) Czy była to pozostałość po wcześniejszych wyprawach, tajna kryjówka jaskiniowego ducha, a może nieudany eksperyment z dostawą podziemną? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy, ale jedno jest pewne – Partie Tehuby wciąż kryją wiele niespodzianek.
Podsumowując – tempo mieliśmy mocno turystyczne, eksploracja była dokładna, a humor jak zawsze dopisywał. I choć nie odkryliśmy nowej drogi na Marsa, to przynajmniej znaleźliśmy dowody na istnienie jaskiniowych zapasów na „Czarną” godzinę.
Marcin Paszkiewicz - Wałbrzyski Klub Górski i Jaskiniowy
Wacław Michalski
oraz
Ampy, John, Gery, Jean-Marie, Cal
Po raz kolejny, za Waszą namową a nawet wsparciem, za które raz jeszcze dziękuję, uczestniczyłem w wyprawie do Tajlandii. Dołączyła Lena z Marcinem a pozostali uczestnicy to lider, kierownik John Gosset i znany wielu Gery obaj z Belgii, sprawdzony już skład kolegów z Francji i UK oraz nieoceniona Ampy z Tajlandii. Wróciliśmy na północ do regionów graniczących z Myanmar (dawniej Birma), gdzie w niewysokich górach prowincji Mae Hong Son zostawiliśmy otwarty w zeszłym roku problem. Wówczas, rok temu, ostatniego już dnia postanowiliśmy sprawdzić jeszcze zawalisko w klifie ślepej doliny gdzie wyraźnie "wiało chłodem". Udało nam się pokonać pierwsze metry wąskiej dziury w beskidzkim stylu, między wielkimi kamieniami. Po emocjonującej krótkiej studzience dotarliśmy do cieku wodnego, wiedzieliśmy że będzie z tego ładna dziura. Patrząc na strop studzienki, z cudem zaklinowanymi wantami, nazwa mogła być tylko jedna - "Jaskinia strachu" - Tham Gloua. Tegoroczny powrót okazał się bardzo udany, kolejne kilka dni wydłużaliśmy jaskinię, raz ciasno, raz szeroko, ciągle jednak odnajdywała się kontynuacja. Po kilku wąskich korytarzach, na dodatek zalanych częściowo wodą, dotarliśmy do systemu kaskad. Kilkanaście studni i wodospadów, niezbyt wielkich, ale na linach, a w Tajlandii pionowe dziury to rzadkość. Na dodatek ciągi rozwijają się mniej więcej w kierunku systemu Long Snake Cave. Wizja połączenia dodawała nam energii i zapału. Kaskady się skończyły, teraz został do zbadania długi poziomy korytarz z rzeką i starym, górnym suchym piętrem. Na zmianę, kolejne zespoły penetrują a inne mierzą naszą dziurę. Akcje się wydłużają, zaczynamy wracać nocami, odczuwamy zmęczenie. W międzyczasie jako przerwy, trwa eksploracja powierzchniowa, badamy okolice, wspinamy komin w ogromnym białym klifie nad ponorem Tham Pha Puek, badamy inne rejony nieco dalej od bazy, zwiedzamy trzecią najdłuższą jaskinię w kraju Tham Mae Lana, rozglądamy się za nowymi możliwościami badania. Efekt, kilkanaście mniejszych, odkrytych, splanowanych jaskiń, otwarte problemy w Mae Lana. Przed wyjazdem wracamy jednak do Tham Gloua, mierzymy najnowsze ciągi, Cal z Johnem całym wysiłkiem prą do przodka wąskimi zalanymi korytarzami, trafiają na syfon. Wracamy, nie oznacza to jednak końca eksploracji, być może jest kolejne obejście starymi ciągami. Brakuje nam czasu. Kto by pomyślał, krajobraz jak na naszej wyżynie, a tu odkryta przez wyprawą, całkowicie nieznana wcześniej dziura. Głębokość 264m, przewyższenie +8, długość około 1870m. Z takim wynikiem trafia na 5 najgłębszą jaskinię w Tajlandii, co już nas satysfakcjonuje. Myślałem, że czas zakończyć wyjazdy na te wyprawy, ale znowu zostawione są problemy !!. Jak tu żyć ????. Resztę wrażeń będziemy opowiadali w czasie oglądania zdjęć, czekajcie cierpliwie na zaproszenie.
2025.02.02 Jaskinia Wielka Litworowa do Biwaku - 207 m
Napisał Jerzy GanszerJerzy Ganszer
Czas akcjo pod ziemia 4,5 godzin, czas całej akcji 11,5 godzin.
Anons o akcji został wysłany do "wiadomości dodatkowych" - zainteresowanych było trzy osoby, pojechało dwóch.
W górach zima i twardo! Do otworu doszliśmy trawersem. Zdjęcie wykonał Marek Sobański. Z pierwszej studni wychodziliśmy z rakami na nogach. Liny zostały powieszone przez ekipę z Krakowa, myśmy je deporęczowali.
Lubomir Zawierucha
Tomasz Urbański „Pająk"
Piotr „Kudłaty" Gawlas
Hieronim Gawlas
Andrzej Górny z
Ekipą Eksploracyjną z Jaskini Nietoperzowej
Na zaproszenie Andrzeja Górnego, pojechaliśmy na eksplorację do Jaskini Nietoperzowej. Celem jest róg korytarza w początkowych (jakieś 30 metrów od otworu), partiach Jaskini. Jest on zasypany namuliskiem z gliny i otoczaków naniesionych przez ówczesną rzekę. Zgodnie z pomiarami kontynuować ma się w dół i daje nadzieję na pogłębienie jaskini. Więc kopiemy. Dzisiejszy dzień przyniósł kilka metrów w dół, wybranie kilku kubików gliny i rumoszu, co stworzyło kilkumetrowej głębokości studzienkę z dwoma półpiętrami dla wygodniejszego wyciągania urobku. Na razie na tym koniec. C.D.N.
Więcej...
2025.01.25 - Jaskinia Miętusia - Wyjazd Kursowy
Napisała Anna BoczkowskaWacław Michalski
Anna Pawlik
Łukasz Owczarzak
Katarzyna Domaniecka
Michał Merta
Ala Kapustka
Anna Boczkowska
Piotr Wójcik
Tymek Głowacki
Dominika Kot
Wyruszyliśmy w sobotni poranek. Tym razem padło na dojście przez Dolinę Kościeliską, Dolinę Miętusią i dalej w ciepłych podmuchach wiatru przez Wantule.
Pod dziurą kilka plecaków, nie będziemy sami. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Szybka kawka od Michała, zmiana outfitu i jazda na tyłku w dół. Zadek trochę ucierpiał... (ochraniacze na pupę, może to wcale nie głupi pomysł…?), ciaśniejsze momenty nie sprawiły nikomu większych trudności, sprawnie doszliśmy do Komory pod Matką Boską. Poręczowanie zaczęło się od bardzo ekspresyjnych „wierszy epitetów” Murzyna z powodu splątanych lin. No tak, nasza w tym wina. Na szczęście dalej było już tylko lepiej, niekoniecznie przyjemniej :)
Uchylając rąbka tajemnicy, majtki mieliśmy mokre. Plan był taki, jedna grupa idzie przez Kaskady, Wielkie Kominy, prosto do Syfonu w Wielkich Kominach, druga przez Korytarz Trzech Króli do Błotnych Zamków, gdzie się spotkamy. Przez Wiszący Syfonik, w którym prawie nie ma wody, wchodzimy do Sali bez Stropu. Strzeliste, ogromne ściany, wąski korytarzyk, robią wrażenie. Na Kaskadach lin, a lin… Zjeżdżamy do Błotnych Zamków, spotkamy tam inną grupę, a następnie w konkretnych strugach deszczu zjeżdżamy do zasłonki, schodzimy do syfonu, który ma piękne turkusowe odcienie. Robimy kilka fot, Ania „nurkuje” po rękawiczkę, która wpadła do syfonu i do góry! Wyjście męczące, mokre… bardzo mokre, ale idzie płynnie, DOSŁOWNIE. Wychodzimy do Błotnych Zamków, gdzie czeka druga część naszej grupy.
I uwaga! Atrakcją tego dnia okazał się posiłek, który uratował niektórym życie. Były to parówki i pomidorowa Amino na bazie wody z parówek (zapewniam smakuje lepiej niż brzmi) :D stojąc w mokrych gaciach w moment robi się paskudnie zimno! Dzięki kuchence można się było ciut ogrzać. Po uroczystej wieczerzy nasza część grupy śmiga do góry przez Korytarz Trzech Króli a druga część zakłada worki na kaski i fruuu…rozpoczyna deszczowe zjazdy. Swoją drogą, chyba można to zaliczyć do morsowania, takiego trochę dłuższego?
Podsumowując, w tej jaskini mieliśmy pierwszy raz okazję przekonać się, jak wygląda upierdliwy i nieprzyjemny jaskiniowy deszcz. I jak bardzo wychładza stanie w mokrych majtkach :) Po wyjściu z jaskini niektórzy je nawet ściągali. Sucha puchówka okazała się niepodważalnie zbawienna i ratująca zmarznięte tyłki!
2025.01.17-18 Eksploracja studni browaru w Twierdzy Srebrna Góra
Napisał Piotr GawlasEwa Rutkowska
Wacław Kosmowski
Piotr "Kudłaty" Gawlas
płetwonurkowie:
Sławek, Marcin, Michał
Grzegorz - opiekun Twierdzy
Ekipa z czasopisma Odkrywca
kilka osób towarzyszących
Poranek w Srebrnej Górze choć słoneczny, ale mroźny. Do Twierdzy trudno dojechać. Stroma droga prowadząca serpentynami pod bramę i na dziedziniec jest oblodzona. Doładowany bus z trudem wspiął się na wierzchołek. Dziś celem jest studnia browaru i namierzony przez nurków podczas poprzednich nurkowań korytarz, który odchodzi w stronę fosy.
Na dziedzińcu wiatr przewiewa mgły i tworzy na wszystkim szadź, jest biało i mroźno. W komorze jest cieplej i zacisznie. Pompa głębinowa zatopiona w studni pracuje od doby. Jej 4 metry sześcienne wydajności na minutę trzeba wypchać 40 metrów w górę. Ma co robić. Poziom wody powoli opada.
Dojazd nad studnię zasypany śniegiem. Niby odśnieżone, ale bus zakopał się po osie. Z pomocą obsługi i kilku turystów udaje się go odkopać i wypchać. Zaparkowałem nad wlotem wentylacyjnym do komory, gdzie znajduje się studnia. Odsuwamy klapę zakrywającą otwór. Z pokaźnych rozmiarów metalowego profilu który przywieźliśmy i z samochodu motamy punkty stanowiskowe. Grzegorz daje swoje liny. Jedenaście i pół. Na stan grubasy w sam raz. Schodzimy do komory.
Około metra na godzinę. Mniej więcej w takim tępie obniża się poziom wody. Jeszcze jakieś dwie godziny i korytarz powinien się odsłonić. Czekamy. Po założeniu i ustabilizowaniu układów linowych do zjazdu, wychodzenia i transportu linowego oraz oporęczowaniu, schodzimy do studni, żeby zdemontować kratę, która kiedyś wpadła i zaklinowała się w połowie, zagradzając bezpieczne wejście. Kratę zabezpieczyliśmy linami, kątówkami pocięli na 4 kawałki i wyciągnęli na zewnątrz. Teraz chwila wytchnienia, idziemy na kawę. W Donjon w twierdzy od niedawna działa hotel i restauracja. Kawa zrobiona przez Grzesia smakuje świetnie. W między czasie rozmawiamy o twierdzy i planach jej odrestaurowania, nurkowie opowiadają o nurkowaniach na wrakach, Wacek opowiada o swoim spływie i przygodach syberyjskich.
Wysłane na zwiady dwie osoby przynoszą wiadomość, że woda opada znacznie wolniej, niż poprzednio. No fakt, przecież jest jeszcze korytarz i z niego woda też musi wypłynąć. Ale dobra wiadomość jest taka, że poziom wody to około -40 metrów od poziomu gruntu i wejście do korytarza powinno być już otwarte. Więc kończymy kawę i idziemy.
Pierwszy zjeżdża Sławek. Ubrany w suchara wskakuje do wody. Ja zaraz za nim, dojeżdżam i zatrzymuję nad lustrem. Mam ze sobą analizator gazów i stężenia tlenu. Wejście jest otwarte, ale jakieś 30 cm i żeby do korytarza wejść, trzeba by się zamoczyć. Ja nie chcę, jeszcze poczekamy. Wychodzę na górę. W tym czasie poopuszczamy do studni butle i sprzęt do oddychania, gdyby poziom tlenu znacząco spadł. Jest także pierwsza chętna osoba do zwiedzenia studni, Ania z redakcji magazynu Odkrywca. Chciała obejrzeć studnię ze zjazdu. Po opuszczeniu i zabezpieczeniu butli opuszczamy Anię. Jadę obok dla asekuracji i towarzystwa. Jest zachwycona. Debiut linowy i od razu do takiego historycznego miejsca. Do korytarza można już zajrzeć, ale nadal zalany. Turystka zostaje wciągnięta na powierzchnię, ja po konsultacji ze Sławkiem dalszego działania, również wracam.
Woda po kolejnej godzinie na tyle opadła, że do korytarza można już wejść. Zabieram wiertarkę, kotwy, plakietki i zjeżdżam zaporęczować wejście. Dwa odwierty, skała twarda jak diabli. Zakładam punkty i poręcz. Teraz bez stresu można ze zjazdu wejść do korytarza.
Przede mną ciemny tunel. Szeroki na około metr, wysoki na jakieś 1,5 metra, spąg w głąb korytarza delikatnie się wznosi. Przyznam, że nurkowie, którzy jako pierwsi wpływali do tego zalanego korytarza, mieli ciekawie. Ciemność ciągnie mnie jak świeżo odkryta jaskinia. Sławka proszę, żeby chwilę poczekał. Ja idę tam. Tunel wyłupany w litej skale. Spąg wznosi się delikatnie, dnem płynie strumyk, woda jest wyjątkowo czysta. Wpierw myśleliśmy, że to wraca do studni odpompowywana woda, ale nie. To pewnie on zasila studnię. Korytarz kontynułuje się kilkadziesiąt metrów, według narysowanego planu w stronę fosy. Dochodzę do końca. Jest zamurowany ukośną ceglaną ścianą. Ostatnie dziesięć metrów jest również obudowane ceglanym sklepieniem. Otwory odwiertów wskazują, że korytarz drążony był od strony studni na zewnątrz w stronę fosy. Był strzelany. Otwory nawiercane w skale napełniano materiałem wybuchowym i detonowano. Urobek wyciągano do studni i dalej na powierzchnię. W czasach, kiedy nie było elektryczności a światło dawały świece i oliwne ogarki, wiercenie w skale ręcznymi wiertłami, transport urobku, wypompowywanie napłyającej wody i dostarczanie na przodek świerzego powietrza musiało być mozolną harówą.
Powietrze w korytarzu jest wyjątkowo świerze. Zastanawia mnie, czy to dlatego, że opadająca woda naciągnęła powietrza z zewnątrz, bo żaden przewiew jest niewyczuwalny. Na końcu tunelu w górę prowadzi obmurowany cegłami kanał. Z niego napływa woda, która w postaci intensywnego deszczu opada na spąg. A z wodą może i świerze powietrze? Próbuję zajrzeć do kanału. Jest zasypany od góry zbutwiałymi kawałkami drewna. Woda zalewa mi twarz.
Wracam. Tunel ma podobno 70 metrów długości. Widzę odległe światło czołówki Sławka. Dojechał też Marcin, obwieszony kamerami i sprzętem pomiarowym. Będzie skanował korytarz i wykonywał pomiary do swojego modelu 3D. Teraz zdjęcia będą lepsze niż wykonywane pod wodą. Idę na powierzchnię. 3 osoby w studni mocno zagęszczają atmosferę. A na zewnątrz czekają kolejni chętni do zjechania i zwiedzenia studni i korytarza: reszta ekipy z czasopisma Odkrywca, opiekunowie Twierdzy - Grzegorz z kolegą no i Ewa z Wackiem, choć Wacek ma obawy, że sam nie wyjdzie. Uspokajam go, że wyciągarka linowa jest dostępna, więc wyciągniemy go, jak nurków i pozostałą, nielinową część zwiedzających. Wszyscy, którzy odwiedzili to miejsce są zachwyceni. W drugi dzień odwiedziła nas wrocławska telewizja i radio, nakręcili nasze manewry i ponagrywali wywiady.
W korytarzu znaleziono skarby, nie mogło się bez nich obejść. Są nimi rękojeści od skrzyń, kołki do zabijania otworów strzałowych, kości jakiegoś drapieżnika oraz dwa młotki, pozostałości po robotnikach drążących tunel, jeden znalazł kolega Grzegorza, drugi ja. Ponieważ końcowa część tunelu zbliża się do skraju fosy, robiliśmy próbę nawiązania łączności z powierzchnią. Do fosy opuścił się Michał i część ekipy i włączyli głośną muzykę. Wyszło pomyślnie. Punkt dwunasta mieliśmy w korytarzu dyskotekę. Michał również słyszał nasze rozmowy i okrzyki dobiegające z wnętrza góry.
Jest to kolejna, trzecia już akcja w Twierdzy, każda z nich jest dla nas ciekawym doświadczeniem i przeżyciem oraz spotkaniem towarzyskim z wartościowymi ludźmi, którzy łączą różne pasje: historię, nurkowanie, poszukiwania, alpinizm, fotografię, projekty 3D.
Materiał z akcji wyemitowany przez Program 3 Telewizji Wrocław:
https://wroclaw.tvp.pl/84589353/twierdza-srebrna-gora-w-jednej-ze-studni-odkryto-tajemniczy-korytarz
Michał Bieroński- KKS,
Paweł Olszewski
W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się do Jaskini Kasprowej Niżniej. Na wejściu przywitał nas bardzo niski stan wody, co napawało nas optymizmem co do dalszego przebiegu akcji. Niestety Gniazdo Złotej Kaczki okazało się być zalane, ale to nas nie zatrzymało. Po szybkiej reorganizacji pod Wielkim Progiem ruszyliśmy do Partii Gąbczastych. Szczęśliwie Korytarz Piętrowy okazał się możliwy do przejścia z oczami nad wodą :). Ruszyliśmy w stronę Syfonu Danka, gdzie dalszy przebieg akcji uratował Paweł wspinając komin. Wszyscy zgodnie uznajemy że brakuje w nim 1-2 dodatkowych punktów w dolnej części, przynajmniej dla wspinaczy naszego poziomu. Potem już szybko do celu, szybkie zdjęcie i powrót do otworu tą samą drogą. Na zewnątrz przywitał nas świeży puch, przez który zmęczeni ale bardzo zadowoleni ruszyliśmy na parking do Kuźnic.