
Jaskinie i wyprawy (1451)
Wacław Michalski
W czasie mojej podróży na Słowenię odwiedziłem też znajomych z UK, którzy działali w okolicach Laze. Dalej czynny jest tam Speleo Camp, który w 2016 roku gościł sławną naszą i belgów wyprawę. Wspólnie z Paulem zjechaliśmy do Kaćnej Jamy, studnia zlotowa na której wiesza się 260m liny, nadal robi wrażenie. Doszliśmy do rzeki, gdzie o dziwo znacząco w tym roku wyższy niż pamiętam poziom wody. Może czas tam wrócić !!
Tomek 'Murzyn' Grzegrzułka
Wojtek Zowada
Karol Pastwa
W dniach 3 -11.08.2024 odbył się wyjazd do Parku Narodowego Vercors celem zdobycia suchego dna w Gouffre Berger. Wyjechaliśmy w sobotę wieczór, w niedzielę rano zameldowaliśmy się u bazowego w malowniczej Fracuskiej miejscowości Meundre. Na pytanie Remyiego "jaki mamy plany?", zwarcie odpowiedzieliśmy: "jutro idziemy na dno!" Remy szybko odpowiedział "ok, zatem idźcie odpoczywać!" Tak też uczyniliśmy.
PONIEDZIAŁEK rano szybka mobilizacja i ruszamy do dziury. Wpisujemy się do zeszytu i zjeżdżamy. Partie linowe mijają płynie, meander ekspresowo, po dwóch godzinach meldujemy się na biwaku. Tam wcinamy kanapki z kotletem, gorący barszczyk i ruszamy dalej. Szybkim krokiem mijamy piękną salę Trzynastu, zjeżdżamy balkon, dochodzimy do waginy i rozpoczyna się Cofinada, która w tym kierunku mija całkiem przyjemnie. Rozpoczynają się poszukiwania Huraganu. Mijamy pierwszy wodospad, wygląda szumnie, jednak później okazuje się, że to nie on. Mijamy Czechów, mówią że 20 min i będzie, mijamy Francuzów mówią ze godzina! Idziemy dalej. Mijamy "drugi" huragan. Karol bardzo się cieszy że to już na pewno on! Karola mówi, że już w nic nie wierzy. Zjeżdżamy w dół, Wojtek wita nas uśmiechem gratulując dna... Murzyn przejmuje ekipę i niknie w zaciskach. Dziura puszcza dalej, za chwile dochodzimy do... właściwego huraganu! (w sumie trzeciego!), a po dłuższej chwili faktycznie schodzimy na dno. Woda płynie dalej... Robimy kilka fot i powrót do góry. Dzielimy się na dwa zespoły, Wojtek i Karol idą szybkiej a Karola z Murzynem wolniejszym krokiem wracają do góry. Między czasie drugiej ekipie rozładował nam się telefon więc orientacji w czasie nie mamy żadnej. Ekipy spotykają się na biwaku. Wymieniamy się swoimi historiami i chłopaki ruszają dalej. Chwilę dychneliśmy i również rozpoczęliśmy atak powierzchniowy :) Na zewnątrz przywitał nas upał! Szok termiczny! Wieczorem wszyscy razem znów spotkaliśmy się na bazie.
ŚRODA okazała się 'polską środą we Francji'.
Wojtka urodziny, złoty i brązowy medal na Olimpiadzie w wspinaczce a siatkarze weszli do finału. Cała nasz camping wiedział, że Polacy są obecni ;)
Wieczorem odwiedziliśmy Tunel du Mortier.
CZWARTEK szybkie pakowanie bazy, wizyta w Grotte de Choranche oraz Gournier oraz przy malowniczym wodospadzie tuż obok. Ruszamy dalej, objeżdżamy masyw Vercors i jedziemy w kierunku Megeve. Dojeżdżamy do miejscowości Flumet, a na zachód słońca wyjeżdżamy na punkt widokowy Lachat by ostatnich promieniach słońca oglądać masyw Mont Blanca i okolicy. Na koniec dnia zwiedzamy jeszcze wysoko położoną (ponad 1600 m) miejscowość Les Saisies.
PIĄTEK: górski dzień - atakujemy Mont Charvin 2409 m n.p.m. Zabraliśmy sprzęt feratowy i udaliśmy się na tamtejszą feratkę. Wyjechaliśmy znów wysoko, na 1700 m n.p.m. zostawiliśmy busa (śpimy na 900 m n.p.m.). Feratka okazała się przyjemna póki była przy ścianie, na graniówce ekspozycja okazała się okazała :D Pogoda igła! - wręcz żar z nieba, ale śniący bielą masyw Mont Blanca towarzyszył nam przez cały dzień. Szczyt okazał się podobny do Krywania. Krzyż na górze. Schodząc zajrzeliśmy do Jaskini o tej samej nazwie co szczyt i powoli traciliśmy wysokość mijając świstaki, kozy i typowo alpejskie pejzaże. Syty dzień!
SOBOTA: Dzień Ratownika i Przewodnika Górskiego! Po śniadaniu jedziemy do Chamonix, wyjeżdżamy kolejką na Le Brévent 2525 m n.p.m. Podziwiamy kapitalną panoramę na Mount Blanc, Aiguille du Midi, Dôme du Goûter i Mer de Glace. Świętujemy zacnie, robimy foty. Akurat rozpoczął się finał w siatkówkę. Rozbijamy obóz na alpejskiej grani, Mazurek Dąbrowskiego słychać po okolicznych szczytach - kibicujemy pierwszego seta, a następnie zjeżdżamy na dół, na przesiadce Polacy przegrywają drugie seta - jest nerwowo. Wyjeżdżamy z Chamonix i dojeżdżając do granicy z Szwajcarią okazuje się, że również przegrywamy trzeciego seta, ale mamy srebrny medal. Szwajcaria mija nam szybko - piszemy sprawozdanie, czytamy książkę "Czeluść". Potem Niemcy i Czechy. Rano wjeżdżamy do Polski mając ustalone plany na kolejny przyszłoroczny wyjazd do Francji.
2024.08.03 Jaskinia w Sopotni Wielkiej K.Bż-02.05
Napisał Jerzy GanszerJerzy Ganszer
W myśl zasady - jak jest brzydko, to idziemy do jaskini w Beskidach - pojechaliśmy do Sopotni Wielkiej. Akcja pod ziemia pomad 1 godzina, wynieśliśmy trochę śmieci. Plan i opis wykonał już w 1973 Jerzy Mikuszewski ze Speleoklubu Warszawskiego, my tam doplanowaliśmy w późniejszym okresie nowe metry. Suma podejść tylko 150 m.
Zdjęcia będą na facebooku w SBB-plotkach i na facebooku Jerzego Ganszera.
Jak zwykle zapraszamy wszystkich - wystarczy śledzić stronę - P, lub nawet zapisać się do "Wiadomości dodatkowych" /tutaj nie trzeba należeć do SBB/.
Wojciech Kuczok "Literat" - Osoba Towarzysząca
Paweł Gądek
Wszyscy zdobyliśmy Czarny Szczyt (2429 m). Następnie w planie mieliśmy zrobić grań na Baranie Rogi. Jednak ostatecznie zrezygnowaliśmy i poszliśmy najprostszym obejściem na szczyt czyli zeszliśmy na dół i spowrotem do góry. Na Baranie Rogi (2526 m) wyszedł Tomasz i Paweł.
Zofia Gutek
Dawid Jędrysek
Tomasz Motoszko
Do Gouffre Berger wyruszyliśmy juz w piątek 19 lipca, dzięki temu po przebyciu do Meaudre we Francji na Ferme des Près Lauzés w sobotę, mieliśmy dużo czasu na odpoczynek po 17-sto godzinnej podróży.
W niedzielę zaczeli przyjeżdżać kolejne osoby z naszego klubu, Prezes, Sylwia, Maja, Jerzy, Michał, Małgorzata, Łukasz, Grzegorz i Małgorzata.
Nasza trójka miała wejście do Gouffre 22 lipca w okolicach godziny 9, weszliśmy z godnie z planem, czyli o 8.30.
Po pokonaniu kilku studni i długich meandrów, w tym jeden nad wodą, który łatwiej byłoby pokonać płynąc, niż się męczyć na trawersie.
Po 3h dotarliśmy do pierwszego biwaku na głębokości -494m, tam pozostwiliśmy część zaopatrzenia, czyt. jedzonko i picie, i udaliśmy się dalej w stronę suchego dna.
Po kolejnych 3h byliśmy na miejscu, suche dno -1075m, spotkaliśmy tam grupę Włochów, która już wracała oraz Niemców. Po zrobieniu kilku pamiątkowych fotek ruszyliśmy w drogę powrotną.
W miarę szybko dotarliśmy do biwaku, gdzie uzupełniliśmy zapasy węglowodanów i płynów, i ruszyiśmy w stronę wyjścia.
O godzinie 23.30 byliśmy już na powierzchni.
Łąznie w jakskini spędziliśmy 17h.
Wojciech Jasiak
Jaskiniowe wakacje we Francji kojarzą się przede wszystkim z rejonem Vercors i grotte Gouffre Berger, oraz próbą dotarcia do dna na głębokości -1000m. Tym razem pogoda - brak opadów deszczu pozwoliła wszystkim ekipom, które przyjechały i zamierzały dotrzeć do dna, osiągnąć cel.
Nasze wejście do jaskini rozpoczęło się w okolicach południa w dniu 23 lipca, w rejonie meandrów spotkaliśmy wchodzącą przed nami ekipę chłopaków z Łodzi. Po krótkim odpoczynku na biwaku, który jest na głębokości -500, ruszyliśmy w kierunku dna. Na przed ostatniej studni mijamy naszą klubową ekipę pod kierownictwem Jurka Ganszera. W okolicach godziny 22 w końcu docieramy do tak zwanego suchego dna -1100m. Sukces teraz trzeba okupić ciężkim i powolnym wyjściem. W drodze powrotnej spotykamy Gosię Toczyłowską z Grzesiem Więckiem idących na dno, a także zatrzymujemy się kilkukrotnie na ugotowanie herbatki i jedzenia. W końcu w wieczornych godzinach, 24 lipca wychodzimy z jaskini.
Po dwu dniowym odpoczynku, spędzonym na zwiedzaniu okolicznych miasteczek i trekkingu górskim, w dniu 27 lipca wyruszamy wraz z Mają Jędrzejewską do kolejnej jaskini Grotte de Gournier. Na wejściu do jaskini znajduje się duże jezioro, które pokonujemy naszym klubowym pontonem, oraz ciąg meandrów z podziemną rzeką którą idziemy do góry, poruszamy się w piankach, gdyż woda jest bardzo zimna. Gdy docieramy do miejsca gdzie rzeka znika w zaciskach, decydujemy się na powrót. Jaskinia urzekła nas swoimi walorami wodnymi i wszyscy z chęcią do niej wrócimy.
Michał Ganszer
Jerzy Ganszer
20 lipiec - wylot z Krakowa do Lionu
21 lipiec - Grotte de la Chaire- można się w niej wspinać, spływ Ardechem - 1 dzień
22 lipiec - Jaskinia Burnilion do nacieków razem z Marcinem Freindorferem z Krakowskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego, Kają Fidzińską z Krakowskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego, Mają Jędrzejewską, Marcinem Słowikiem ze Speleoklubu
Łódzkiego, Krzysztofem Juszyńskim ze Speleoklubu Łódzkiego, Grzegorzem Kanakiem ze Speleoklubu Dąbrowa Górnicza
23 - 24 lipiec - akcja do Gouffre Berger. Działano w oparciu o biwak na - 500 m.
na suchym dnie na - 1100 m stanęli: Maja Jędrzejewska, Kaja Fidzińska, Łukasz Piechocki, Marcin Freindorf, Jerzy Ganszer. Do - 700 m doszli Małgorzata Bugalska-Ganszer, Michał Ganszer.
W jaskini spotkano niezależne grupy z naszego klubu - Sylwię Wójcik z Wojciechem Jasiakiem i Małgorzatę Toczyłowską z Grzegorzem Więckiem - wszyscy oni dotarli również na - 1100 m.
25 lipiec - dzień odpoczynku, dziewczyny w sukienkach.
26 lipiec - atak na Grotte de Gournier - do jaskini weszli: Małgorzata Bugalska- Ganszer, Michał Ganszer, Kaja Fidzińska, Marcin Freindorf, Jerzy Ganszer . Trzy osoby dotarły tam gdzie dwa lata temu działał J.G. Do góry się nie przedarto, lecz już wiemy gdzie iść, możliwe, że w przyszłym roku ustanowimy nowy rekord przewyższenia w naszym Klubie. Czas działania w jaskini to 10 godzin, trochę zmarzliśmy! Można trochę sądzić, że ta jaskinia jest trudniejsza od zdobycia dna w Gouffre Berger.
27 lipiec - powrót do Krakowa
Dane uzupełniające. Z G.B. wynieśliśmy trochę śmieci. Organizacja obozu była bardzo sprawna. Na stronie - P jest tabela - Rekordy Klubowe i Zdobywcy jaskiń tysiącmetrowych - dane zostaną niebawem uzupełnione.
Można wspomnieć, że spotkaliśmy jeszcze pierwszą grupę z Klubu - Bartosza Brzezinkę, Dawida Jędryska i Tomasza Motoszko, którzy też zdobyli Suche Dno w akcji jednodniowej.
Na zdjęciu nasza grupa podczas marszu do G.B.
2024.07.14 Jaskinia Ostra - Rolling Stones, Pod Balkonem i Chłodna
Napisał Jerzy GanszerBeata Piątek - Speleoklub Oklusz
Michał Kurek - Speleoklub Olkusz
Łukasz Owczarzak
Beata Burdynowska - Weteran - grupa wsparcia
Jerzy Ganszer
Trzy osoby z Olkusza przeszły trawers między otworami Ostrej - Rolling Stones.
Skałki na Muronce bardzo zarośnięte.
W Jaskini Chłodnej Łukasz i Beata z Olkusza odkryli nowy ciąg - jeżeli zostanie to potwierdzone, wtedy nowy odcinek będzie nosił nazwę Partie Olkuskie.
Z Ostrej wyniesiono trochę śmieci.
Wyjazd w ten rejon niebawem zostanie powtórzony!
Zdjęcie z Ostrej.
Paweł Olszewski
Naszym celem była jaskinia Marmurowa i zjazd na dno Czarnej Baszty. Jak to bywa w naszym duecie, nie mogło zabraknąć "elementu niespodziewanego". Przed wjazdem do Słowacji złapaliśmy "kapcia" w aucie. Już wiedzieliśmy, że skrupulatnie ułożony plan godzinowy ulegnie przesunięciu. Na parking w Kirach dojechaliśmy z godzinnym opóźnieniem. Podejście Czerwonym szlakiem poszło bardzo sprawnie. Na Piecu spotkaliśmy grupę kursową z KKTJ (Pozdrawiamy:)), która również "uderzała" do Marmurowej. Do jaskini "weszliśmy" o 11:30. Akcja była dość dynamiczna, osiągnęliśmy dno Czarnej Baszty i na zewnątrz zameldowaliśmy się kilka minut po 15-tej. Wychodziliśmy naprzemiennie z grupą KKTJ-u. Na zewnątrz zbierało się na burzę. Jak to u nas bywa, powrót musiał odbyć się inną drogą niż podejście. Zjazd Progiem Mułowym zawsze dostarcza nam wielu atrakcji. Zjeżdżaliśmy wariantem przez płytowce. Później wiadomo: wantule, las, trochę łąki i wejście na szlak. Akcję uważamy za bardzo udaną.
Fotosy
Więcej...
2024.07.14 Akcja Wielojaskiniowa- Kościeliskie Dziury
Napisała Maja JędrzejewskaKasia, Wojtek, Iza, Frytka, Maja - miks Byłych i Obecnych Członków Klubu
Plan na Niedzielę był prosty: szybka akcja do Marmurki.
Ruszyliśmy rano z Bielska, niestety w deszczu i powoli nasz entuzjazm topniał i w końcu stopniał.
Spręż poranny zdechł i już w samochodzie nastąpiła zmiana planów. Nie wychodzimy do góry, ale na lekko, bez lin i szpeju
pozwiedzamy dziury Kościeliskie.
Na początek padła jaskinia również na M, ale Mroźna (ja tam nigdy nie byłam wcześniej). Wielkie było nasze zaskoczenie, gdy odkryliśmy,
że jest zaporęczowana, i to porządnymi stalowymi rurami. Po ciężkim trawersie i wyjściu do 'przebieralni',
naturalnie narzucił się kolejny cel: Zimna, gdzie poszliśmy sprawdzić poziom wody w Ponorze.
Gdy po wyjściu odpoczywaliśmy nad potokiem, zmęczeni i umorusani, spotkaliśmy naszych klubowych kolegów- Kursantów obecnych i Instruktorów
Wacka i Murzyna zmierzających na kąpiel w Wodnej pod Pisaną.
My tymczasem udaliśmy się na trawers Smoczej Jamy.
Potem poszliśmy odpocząć nad Stawem Smreczyńskim, wzmocnić się szarlotką w Ornaku, by mieć siłę na dalsze eksploracje.
Kolejno padły: Jaskinia Raptowicka, Obłazkowa i trawers Mylnej.
W sumie zajęło nam to więcej czasu niż planowana pierwotnie akcja, ale w końcu odwiedziliśmy 6 jaskiń, zrobiliśmy 3 trawersy! ;)
Dzień spędziliśmy bardzo miło, a co ważne nie padało w końcu wcale. Czasem warto spojrzeć na prognozy jednak, a nie tylko w niebo.
A tu kilka zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/52jYFJtpKimr1Qzw7
Dodatkowe informacje
- Galeria Galeria
Adam Marcinków
Alan - Osoba Towarzysząca
To już nasz trzeci wspólny wyjazd w wysokie góry, tym razem w Karakorum.
Po przylocie do Islamabadu, stolicy Pakistanu, kolejnym lotem udaliśmy się do Skardu, malowniczo położonego miasta w dolinie rzeki Indus, otoczonego surowymi szczytami Karakorum. Stamtąd wyruszyliśmy samochodem terenowym do Askhole, wioski położonej na wysokości 3000 m n.p.m. Askhole było naszym punktem startowym do dalszej eksploracji górskiego regionu, stąd ruszyliśmy w kierunku lodowca Baltoro. Nasza trasa prowadziła do Concordii (4600 m n.p.m.), miejsca, z którego rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na najwyższe szczyty tego regionu: K2, Broad Peak oraz legendarna świetlista ściana Gasherbruma IV, która w zachodzącym słońcu lśni jak diament.
Następnie, kontynuując naszą podróż, udaliśmy się do bazy pod K2, położonej na wysokości 5000 m n.p.m. Spędziliśmy tam jedną noc, przechadzając się wśród pustych namiotów, ponieważ z powodu "okna pogodowego" wszyscy wspinacze byli w górach, starając się zdobyć szczyty. Noc w tej wyjątkowej lokalizacji, w obliczu majestatycznego K2, była niezapomnianym przeżyciem.
Kolejnym etapem naszej podróży była przeprawa do Hushe, przez przełęcz Gondogoro 5600 m n.p.m. Z przełęczy Gondogoro rozciąga się panoramiczny widok na cztery ośmiotysięczniki, w tym Gasherbrum I i II, które dominują w tym rejonie. Ten widok był jednym z najwspanialszych doświadczeń naszej wyprawy.
W sumie spędziliśmy 15 dni w górach, a cała podróż trwała trzy tygodnie. Mieliśmy szczęście do pogody, co pozwoliło nam w pełni cieszyć się wspaniałymi widokami tych monumentalnych gór.
Zofia Gutek
Jerzy Pukowski - grupa wsparcia /wszedł do jaskini/
Małgorzata Bugalska-Ganszer
Michał Ganszer
Jerzy Ganszer
Przez Partie Waldiego do Sali pod Płytowcem, wyjście ciągiem głównym. To była akcja reporęczująca. Wyniesiono trochę śmieci z biwaku - stary karimat i "kubki" metalowe. Czas akcji pod ziemią 5 godzin, czas całej akcji 13,5 godzin. Działano w oparciu o Polanę Rogoźniczańską. Cena noclegu - 32 zł. Na powierzchni ciepło!
2024.07.13 Jaskinia Nad Kotlinami do Suchego Biwaku
Napisał Piotr GawlasTomek Motoszko - jako kiero
Tymek Siedloczek
Dawid Jędrysek
Kamil Przemyk
Piotr Kudłaty Gawlas
w drodze powrotnej pozbierał wory - Bartek Brzezinka
Nadkotliy do Suchego. Jedna z najpoważniejszych akcji jaskiniowych w Tatrach. Kilka stów zjazdu, później to trzeba wyleźć.
Dla mniej wtajemniczonych: jaskinia sama w sobie nie jest trudna. Praktycznie same odcinki pionowe., czyli nie ma zacisków, ciorania, brodzenia w wodzie ani błocie. Są same studnie. Od 80-cio metrowej Zlotówki przez trzydziestki, pięćdziesiątki, 80-cio metrową Szywałę po tatrzańskiego giganta: Setkę. Ta ostatnia bez kontaktu ze ścianą, sto (!!!) metrów na jednym kawałku liny, robi wrażenie.
W ramach Klubowego Obozu Tatrzańskiego padł pomysł, żeby ją zrobić. I zebrała się ekipa pięciu śmiałków, którzy temat podjęli. Było poręczowanie, część lin pod otwór przyniosła drużyna kursowa, resztę zabraliśmy sami.
Akcja poszła sprawnie, choć większość ekipy w Nadkotlinach jeszcze nie była i ogrom studni trochę ich zaskoczył. Na Suchym Biwaku spotkaliśmy naszych dzielnych kursantów, którzy jako kolejne przejście tatrzańskie, robili Jaskinię Śnieżną. Wszyscy wyszli z jaskini zadowoleni.
Czas akcji od wejścia pierwszego do wyjścia ostatniego zawodnika 12 godzin. Na bazę wróciliśmy późno w nocy - albo, jak kto woli, wcześnie nad ranem ?