
Jaskinie i wyprawy (899)
Kamil Polański
Filip Kiszło
Bartosz Baturo
Krzysztof Borgieł
Na powierzchni wiatr powyżej 100 km/h skutecznie utrudniał nam dojście do otworu. Gdyby nie ciężkie plecaki zapewne moglibyśmy odfrunąć.
Gdy wchodziliśmy do otworu dotarła do nas grupa kursowa ze Speleoklubu Tatrzańskiego pod kierownictwem Zosi.
Akcja sprawna. Osiągnęliśmy dno w Piaskownicy II. Następnie wspólnie medytowaliśmy przez jakiś czas.
W jaskini dużo wody. Na każdej studni się lało co pozwoliło wypłukać bieliznę.
Zejście na parking równo ze zmrokiem.
Można wspomnieć, że pomimo bardzo trudnych warunków wiatrowych, turystów w Tatrach było bardzo dużo. O godzinie 7 rano było ciężko znaleźć miejsce do zaparkowania.
Filip Kiszło
Bartosz Baturo
Krzysztof Borgieł
Na powierzchni wiatr powyżej 100 km/h skutecznie utrudniał nam dojście do otworu. Gdyby nie ciężkie plecaki zapewne moglibyśmy odfrunąć.
Gdy wchodziliśmy do otworu dotarła do nas grupa kursowa ze Speleoklubu Tatrzańskiego pod kierownictwem Zosi.
Akcja sprawna. Osiągnęliśmy dno w Piaskownicy II. Następnie wspólnie medytowaliśmy przez jakiś czas.
W jaskini dużo wody. Na każdej studni się lało co pozwoliło wypłukać bieliznę.
Zejście na parking równo ze zmrokiem.
Można wspomnieć, że pomimo bardzo trudnych warunków wiatrowych, turystów w Tatrach było bardzo dużo. O godzinie 7 rano było ciężko znaleźć miejsce do zaparkowania.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Zofia Gutek + 5 kursantów ze Speleoklubu Tatrzańskiego.
Wiał wiatr. Na dole ekipa spotkała się z członkami SBB, którzy tam działali.
Wiał wiatr. Na dole ekipa spotkała się z członkami SBB, którzy tam działali.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Ewa Rutkowska
Dominika Michalska
Martyna Michalska
Kuba Binda
Łukasz Piechocki
Kazimierz Ślęk
Fabian Weber
Peter Weber
Wacław Michalski
Zdobyliśmy Gran Paradiso 4061m npm, Peter zatrzymał się nieco przed szczytem. Wyjazd z rodzinnego klanu Michalskich, przekształcił się w udaną wyprawę klubową, dołączyli panowie Weberowie z Niemiec, chłopak Dominiki z ojcem. Zrobiliśmy ładną pętlę na górę do schroniska Chabod i następnego dnia lodowcem na szczyt z figurką Madonny a powrót klasycznie przez schronisko Emmanuele. Piękna góra, cudna pogoda i widoki, świetna kompania.
Dominika Michalska
Martyna Michalska
Kuba Binda
Łukasz Piechocki
Kazimierz Ślęk
Fabian Weber
Peter Weber
Wacław Michalski
Zdobyliśmy Gran Paradiso 4061m npm, Peter zatrzymał się nieco przed szczytem. Wyjazd z rodzinnego klanu Michalskich, przekształcił się w udaną wyprawę klubową, dołączyli panowie Weberowie z Niemiec, chłopak Dominiki z ojcem. Zrobiliśmy ładną pętlę na górę do schroniska Chabod i następnego dnia lodowcem na szczyt z figurką Madonny a powrót klasycznie przez schronisko Emmanuele. Piękna góra, cudna pogoda i widoki, świetna kompania.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Paweł Gądek
Bronisław Gąsek - Osoba Towarzysząca
Pomiary jaskiń odkrytych już jakiś czas temu. Na uwagę zasługuje jaskinia Studnia na Krawędzi, która składa się w zasadzie tylko z jednej studni. Głębokość jaskini to 8,8 m. W środku wyjątkowo dużo odchodów nietoperzy. W studni na różnych poziomach odchodzą niewielkie pięterka. W jednym z nich jest szansa na dalszą kontynuację. Wrzucony kamień spada do innej studni.
Bronisław Gąsek - Osoba Towarzysząca
Pomiary jaskiń odkrytych już jakiś czas temu. Na uwagę zasługuje jaskinia Studnia na Krawędzi, która składa się w zasadzie tylko z jednej studni. Głębokość jaskini to 8,8 m. W środku wyjątkowo dużo odchodów nietoperzy. W studni na różnych poziomach odchodzą niewielkie pięterka. W jednym z nich jest szansa na dalszą kontynuację. Wrzucony kamień spada do innej studni.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Jesienne wspinanie na Lechworze. Było wietrznie i przenikliwie zimno, ale Filar Lechwora i Wachówka dały nam satysfakcję z wczesnojesiennej wspinaczki.
Piotr "Kudłaty" Gawlas
Paweł o.t.
Piotr "Kudłaty" Gawlas
Paweł o.t.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Marcin Freindorf - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Jerzy Ganszer
Ekipa dotarła do najwyższego punktu w jaskini. Było sporo wody zwłaszcza na Brązowy Progu. Do jaskini wchodzono otworem północnym.
Informacja o akcji była zainstalowana na SBB - wyjazdy.
Jerzy Ganszer
Ekipa dotarła do najwyższego punktu w jaskini. Było sporo wody zwłaszcza na Brązowy Progu. Do jaskini wchodzono otworem północnym.
Informacja o akcji była zainstalowana na SBB - wyjazdy.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
czwartek, 24 wrzesień 2020 22:16
2020.09.24 Jaskinia w Trzech Kopcach - akcja kursowa
Napisał Jerzy Ganszer
Elżbieta Imielska - kurs
Paweł ............... - kurs
Krzysztof ........... - kurs
Weronika Kucia - kurs
Filip Talaga - kurs
Małgorzata Imielska - Osoba Towarzysząca
Małgorzata Tomoszek
Monika Ogrodnik-Tomoszek
Grzegorz Szubert - Osoba Towarzysząca
Paweł Gądek
Ewelina Ślepko - Osoba Towarzysząca
Jerzy Ganszer
Wysprzątano jaskinię i rejon przy otworowy. Jednemu uczestnikowi spadła latarka do niedostępnej szczeliny, którą wkrótce postaramy się wyeksplorować. Po drodze zwiedzaliśmy "domniemany ołtarz". Czas akcji w jaskini 1 godz. i 50 minut. Wszyscy zadowoleni. Po wyjściu księżyc i żaba. Nietoperze policzyła Małgorzata Imielska /7 szt./
Tutaj zdjęcia - "kliknij". Uczestnicy akcji mogą nimi dysponować dowoli.
Paweł ............... - kurs
Krzysztof ........... - kurs
Weronika Kucia - kurs
Filip Talaga - kurs
Małgorzata Imielska - Osoba Towarzysząca
Małgorzata Tomoszek
Monika Ogrodnik-Tomoszek
Grzegorz Szubert - Osoba Towarzysząca
Paweł Gądek
Ewelina Ślepko - Osoba Towarzysząca
Jerzy Ganszer
Wysprzątano jaskinię i rejon przy otworowy. Jednemu uczestnikowi spadła latarka do niedostępnej szczeliny, którą wkrótce postaramy się wyeksplorować. Po drodze zwiedzaliśmy "domniemany ołtarz". Czas akcji w jaskini 1 godz. i 50 minut. Wszyscy zadowoleni. Po wyjściu księżyc i żaba. Nietoperze policzyła Małgorzata Imielska /7 szt./
Tutaj zdjęcia - "kliknij". Uczestnicy akcji mogą nimi dysponować dowoli.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Paweł Gądek
Bronisław Gądek - Osoba Towarzysząca
Popołudniu postanowiliśmy się wybrać rozkuć szczelinę, którą namierzyłem jakiś czas temu. Po rozkuciu i zrzuceniu luźnych kamieni wyglądało na to, że wszystko dalej jest zagruzowane i trzeba będzie dalej kopać. Jednak po zejściu na dół okazało się że dalej da się przejść między dużymi skałami. Po kilku metrach zobaczyłem dużą salę. Po zejściu do niej w kilku kierunkach odchodziły kolejne korytarze. Cała jaskinia poza wejściem jest przestronna i ma kilka ładnych sal. Zaobserwowałem silne wciąganie powietrza do środka przez co jaskinia jest całkowicie sucha. W środku ślady obecności nietoperzy. Narazie kilkadziesiąt metrów długosci, ale dalej jest szansa na kolejne odkrycia, widać następne sale do odkopania.
Bronisław Gądek - Osoba Towarzysząca
Popołudniu postanowiliśmy się wybrać rozkuć szczelinę, którą namierzyłem jakiś czas temu. Po rozkuciu i zrzuceniu luźnych kamieni wyglądało na to, że wszystko dalej jest zagruzowane i trzeba będzie dalej kopać. Jednak po zejściu na dół okazało się że dalej da się przejść między dużymi skałami. Po kilku metrach zobaczyłem dużą salę. Po zejściu do niej w kilku kierunkach odchodziły kolejne korytarze. Cała jaskinia poza wejściem jest przestronna i ma kilka ładnych sal. Zaobserwowałem silne wciąganie powietrza do środka przez co jaskinia jest całkowicie sucha. W środku ślady obecności nietoperzy. Narazie kilkadziesiąt metrów długosci, ale dalej jest szansa na kolejne odkrycia, widać następne sale do odkopania.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Łukasz Piechocki
Ewa Rutkowska
Marta Gandor - Osoba Towarzysząca
Marcin Parys
Maria Węgrzynkiewicz
Tomek Kochel
Bartłomiej Golik
Łukasz napisał: "20.09 Grzmiączka?" Szybko otworzyłem terminarz i zobaczyłem, że mam wolne więc bez chwili namysłu odpisałem: "OK, ale może jeszcze zwiedzimy jaskinię Józefa?". Tak zaczęła się nasza przygoda z dwiema jaskiniami, grzybami i bardzo fajną niedzielą.
Pierwszą zdobytą jaskinią była Jaskinia Racławicka (Grzmiączka). Spotkaliśmy się w Krzeszowicach i w drogę - lasek, krzaczek, grzybek, polanka i już byliśmy pod jaskinią. Szybkie przebieranie, Marcin zaporęczował zjazdy i po kolei schodziliśmy do jaskini. W środku zachwycaliśmy się tym co zwykle czyli Grzmiączka w klasyku. Przy wyjściu trochę z przymusu, a trochę z zakładu "Ja nie dam rady?" pokonałem studnie zlotową metodą na BYKA. Po wyjściu szybki odpoczynek powrót do samochodów i ruszamy dalej w kierunku wsi Rodaki na poszukiwanie Jaskini Józefa. Technologia nas nie zawiodła GPS w miarę precyzyjnie pokazał położenie otworu. Przebieranie i hop do dziury. Długa szczelinowa studnia zaprowadziła nas do ładnych salek na dnie. Po wyjściu okazało się że dookoła nas jest pełno grzybów więc każdy pozbierał do jajeczniczki i ruszyliśmy w drogę do domu. Było Fajnie.
Ewa Rutkowska
Marta Gandor - Osoba Towarzysząca
Marcin Parys
Maria Węgrzynkiewicz
Tomek Kochel
Bartłomiej Golik
Łukasz napisał: "20.09 Grzmiączka?" Szybko otworzyłem terminarz i zobaczyłem, że mam wolne więc bez chwili namysłu odpisałem: "OK, ale może jeszcze zwiedzimy jaskinię Józefa?". Tak zaczęła się nasza przygoda z dwiema jaskiniami, grzybami i bardzo fajną niedzielą.
Pierwszą zdobytą jaskinią była Jaskinia Racławicka (Grzmiączka). Spotkaliśmy się w Krzeszowicach i w drogę - lasek, krzaczek, grzybek, polanka i już byliśmy pod jaskinią. Szybkie przebieranie, Marcin zaporęczował zjazdy i po kolei schodziliśmy do jaskini. W środku zachwycaliśmy się tym co zwykle czyli Grzmiączka w klasyku. Przy wyjściu trochę z przymusu, a trochę z zakładu "Ja nie dam rady?" pokonałem studnie zlotową metodą na BYKA. Po wyjściu szybki odpoczynek powrót do samochodów i ruszamy dalej w kierunku wsi Rodaki na poszukiwanie Jaskini Józefa. Technologia nas nie zawiodła GPS w miarę precyzyjnie pokazał położenie otworu. Przebieranie i hop do dziury. Długa szczelinowa studnia zaprowadziła nas do ładnych salek na dnie. Po wyjściu okazało się że dookoła nas jest pełno grzybów więc każdy pozbierał do jajeczniczki i ruszyliśmy w drogę do domu. Było Fajnie.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Agnieszka Gądek
Marcin "FrytkaPunk" Freindorf - KKTJ
To było moje trzecie wyjście do Nad Kotlin w tym roku (a dokładnie trzecie w ciągu miesiąca). Nie mogłam pozwolić temu trawersowi pozostać niepokonanym...
Z parkingu ruszyłam jak zwykle nieco wcześniej i byłam bardzo zadowolona, kiedy okazało się, że Frytka dogonił mnie dopiero na ostatnim odcinku - już nad żlebem. Na zewnątrz było zimno, więc szybko się przebraliśmy i ruszyliśmy na dół. Miałam chyba jakiś wyjątkowo dobry dzień, bo Frytka nie musiał czekać "godzinami" pod każdą ze studni, aż w końcu się poprzepinam i zjadę na dół. Mieliśmy ściśle określony czas zejścia w dół - po jego upływie mieliśmy rozpocząć odwrót. Studnia za studnią, mój "ulubiony" trawers, potem Wodociąg, Suchy Biwak w Śnieżnej, jeszcze trochę w dół... Frytka zarządził odwrót przed upływem wyznaczonego na zejście w dół czasu. Według analizy mojej i J. Ganszera osiągnęliśmy głębokość -575m. Szkoda było mi wracać, ale myślę, że kiedyś dno osiągnę. Ruszyliśmy w górę. Ja pierwsza, Frytka za mną. Nie miałam problemów z odnalezieniem właściwej drogi, słyszałam tylko za sobą: "Pamiętaj, że lina w Wodociągu nie jest na samym dole, tylko leży na wysokości wzroku, nie przegap jej!" Cisza, idziemy Wodociągiem, ja pewnym krokiem do przodu (suchą stopą!), aż w końcu słyszę za sobą śmiech... Tak, przegapiłam linę...
W Obejściu Gliwickim ustaliliśmy, że ja pójdę już sama do góry i poczekam na biwaku, a Frytka będzie deporęczował. Dotarłam do trawersu i ... przeszłam! Trawers w końcu pokonany! Frytki nie było słychać, więc całe szczęście, bo pewnie bym sobie tam powisiała i przy okazaji zamarzła... Szłam dalej, po każdej studni czekając chwilkę, aż dotarłam na biwak. Po godzinie złapałam okropny stres, bo Frytki nadal nie było słychać... Wiedziałam, że deporęczowanie trwa długo, ale nie do końca miałam orientację o ile później mogę się go spodziewać... Po 1h i 45 minutach (kiedy już chciałam schodzić spowrotem na dół) na szczęście dotarł na biwak...
Akcja myślę bardzo udana. Z satysfakcją pokonania trawersu i poczuciem, że jeśli (mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie) coś się kiedyś stanie, to będę potrafiła sobie poradzić i wyjść sama na powierzchnię.
Marcin "FrytkaPunk" Freindorf - KKTJ
To było moje trzecie wyjście do Nad Kotlin w tym roku (a dokładnie trzecie w ciągu miesiąca). Nie mogłam pozwolić temu trawersowi pozostać niepokonanym...
Z parkingu ruszyłam jak zwykle nieco wcześniej i byłam bardzo zadowolona, kiedy okazało się, że Frytka dogonił mnie dopiero na ostatnim odcinku - już nad żlebem. Na zewnątrz było zimno, więc szybko się przebraliśmy i ruszyliśmy na dół. Miałam chyba jakiś wyjątkowo dobry dzień, bo Frytka nie musiał czekać "godzinami" pod każdą ze studni, aż w końcu się poprzepinam i zjadę na dół. Mieliśmy ściśle określony czas zejścia w dół - po jego upływie mieliśmy rozpocząć odwrót. Studnia za studnią, mój "ulubiony" trawers, potem Wodociąg, Suchy Biwak w Śnieżnej, jeszcze trochę w dół... Frytka zarządził odwrót przed upływem wyznaczonego na zejście w dół czasu. Według analizy mojej i J. Ganszera osiągnęliśmy głębokość -575m. Szkoda było mi wracać, ale myślę, że kiedyś dno osiągnę. Ruszyliśmy w górę. Ja pierwsza, Frytka za mną. Nie miałam problemów z odnalezieniem właściwej drogi, słyszałam tylko za sobą: "Pamiętaj, że lina w Wodociągu nie jest na samym dole, tylko leży na wysokości wzroku, nie przegap jej!" Cisza, idziemy Wodociągiem, ja pewnym krokiem do przodu (suchą stopą!), aż w końcu słyszę za sobą śmiech... Tak, przegapiłam linę...
W Obejściu Gliwickim ustaliliśmy, że ja pójdę już sama do góry i poczekam na biwaku, a Frytka będzie deporęczował. Dotarłam do trawersu i ... przeszłam! Trawers w końcu pokonany! Frytki nie było słychać, więc całe szczęście, bo pewnie bym sobie tam powisiała i przy okazaji zamarzła... Szłam dalej, po każdej studni czekając chwilkę, aż dotarłam na biwak. Po godzinie złapałam okropny stres, bo Frytki nadal nie było słychać... Wiedziałam, że deporęczowanie trwa długo, ale nie do końca miałam orientację o ile później mogę się go spodziewać... Po 1h i 45 minutach (kiedy już chciałam schodzić spowrotem na dół) na szczęście dotarł na biwak...
Akcja myślę bardzo udana. Z satysfakcją pokonania trawersu i poczuciem, że jeśli (mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie) coś się kiedyś stanie, to będę potrafiła sobie poradzić i wyjść sama na powierzchnię.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Więcej...
Kaniony w Caninie i okolicy
Beata Michalska-Kasperkiewicz
Paweł Kasperkiewicz
Kuba Krajewski
Błażej Nikiel
Bartosz Baturo
Wacław Michalski
Dzięki inicjatywie Beaty i Pawła pojechaliśmy na nieco dłuższy weekend do północnych Włoszech do tzw. krainy Friuli, na pogranicze ze Słowenią i Austrią. Celem były kaniony. Zrobiliśmy rekreacyjny Ronc, bardzo długi i wymagający Rio Nero - Cerny Potok oraz uroczy, słoneczny i tęczowy Alba. Nie obyło się bez ciekawostek, zwiedzaliśmy fort z I wojny i Tarvisio, Błażej jeździł też na rowerze przez tunele i doliny, przygotowaną ścieżką rowerową po starym torowisku. Po prostu świetnie, gorąco polecamy ! Opisy kanionów są opublikowane w internecie, zatem wszystko dla ludzi.
Beata Michalska-Kasperkiewicz
Paweł Kasperkiewicz
Kuba Krajewski
Błażej Nikiel
Bartosz Baturo
Wacław Michalski
Dzięki inicjatywie Beaty i Pawła pojechaliśmy na nieco dłuższy weekend do północnych Włoszech do tzw. krainy Friuli, na pogranicze ze Słowenią i Austrią. Celem były kaniony. Zrobiliśmy rekreacyjny Ronc, bardzo długi i wymagający Rio Nero - Cerny Potok oraz uroczy, słoneczny i tęczowy Alba. Nie obyło się bez ciekawostek, zwiedzaliśmy fort z I wojny i Tarvisio, Błażej jeździł też na rowerze przez tunele i doliny, przygotowaną ścieżką rowerową po starym torowisku. Po prostu świetnie, gorąco polecamy ! Opisy kanionów są opublikowane w internecie, zatem wszystko dla ludzi.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
poniedziałek, 19 październik 2020 21:31
2020.09.12-13 Studnia Szpatowców i Jaskinia Wielkanocna
Napisała Agnieszka Gądek
Beata Michalska-Kasperkiewicz
Paweł Kasperkiewicz
Zdzisław Grebl
Agnieszka Gądek
Zapowiadał się wyjątkowo ładny weekend, więc należało go wykorzystać. Zależało mi, żeby nieco poćwiczyć chodzenie po linie, więc pomyślałam o Jurze i zdobyciu (za dnia, bo ma piękny otwór) Studni Szpatowców. Dawno nie poręczowałam, więc na pochylnię posłałam Zdzisława, który następnie nadzorował z półki moje dalsze poręczowanie. Pierwsze zjechałam studnią z przepinankami, ale że lina była nieco krótka, a pionu było brak, to już przy drugim zjeździe przeporęczowałam na studnię bez kontaktu ze ścianą. Zdzisław poszedł na spacer, a ja realizowałam swój treningowy plan - dno Studni Szpatowców zdobyłam 13 razy osiągając tym samym głębkość ponad 400m.
Wieczorem dołączyła do nas Beata z Pawłem oraz Bejke, a także 2 innych członków naszego klubu ze swoim czworonogiem. W niedzielę zwiedziliśmy Okiennik, a następnie przedzierając się "skrótem" dotarliśmy do pobliskiej Jaskini Wielkanocnej. Do jaskini weszłam ja i Beata - myślę, że jaskinia jest warta odwiedzenia.
Paweł Kasperkiewicz
Zdzisław Grebl
Agnieszka Gądek
Zapowiadał się wyjątkowo ładny weekend, więc należało go wykorzystać. Zależało mi, żeby nieco poćwiczyć chodzenie po linie, więc pomyślałam o Jurze i zdobyciu (za dnia, bo ma piękny otwór) Studni Szpatowców. Dawno nie poręczowałam, więc na pochylnię posłałam Zdzisława, który następnie nadzorował z półki moje dalsze poręczowanie. Pierwsze zjechałam studnią z przepinankami, ale że lina była nieco krótka, a pionu było brak, to już przy drugim zjeździe przeporęczowałam na studnię bez kontaktu ze ścianą. Zdzisław poszedł na spacer, a ja realizowałam swój treningowy plan - dno Studni Szpatowców zdobyłam 13 razy osiągając tym samym głębkość ponad 400m.
Wieczorem dołączyła do nas Beata z Pawłem oraz Bejke, a także 2 innych członków naszego klubu ze swoim czworonogiem. W niedzielę zwiedziliśmy Okiennik, a następnie przedzierając się "skrótem" dotarliśmy do pobliskiej Jaskini Wielkanocnej. Do jaskini weszłam ja i Beata - myślę, że jaskinia jest warta odwiedzenia.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
Beata Michalska-Kasperkiewicz
Jerzy Ganszer
Tutaj zdjęcia - "kliknij"
1164 m podejścia, 22 kilometry marszu.
Jerzy Ganszer
Tutaj zdjęcia - "kliknij"
1164 m podejścia, 22 kilometry marszu.
Dział:
Jaskinie i wyprawy
niedziela, 13 wrzesień 2020 18:52
2020.09.09-13 Centralny Obóz Tatrzański KTJ-PZA
Napisał Piotr GawlasOd środy 09 do niedzieli 13 września 2020 roku na Polanie Rogoźniczańskiej dobywał się Centralny Obóz Tatrzański KTJ-PZA. W obozie wzięło udział dość liczne grono taterników jaskiniowych oraz instruktorów taternictwa jaskiniowego z klubów z całej Polski. W miłej i koleżeńskiej atmosferze dokonywano przejść jaskiń tatrzańskich.
Najciekawsze to niewątpliwie pierwsze przejścia jaskini Studnia w Kazalnicy, która od niedawna jest połączona z jaskinią Lodową Miętusią i daje nam możliwość zrobienia bardzo efektywnego trawersu pomiędzy otworami oraz dojście do dna tego niewielkiego systemu. Podczas obozu ciągi obu jaskiń zostały ostatecznie przemierzone i opisane.Kolejnym ciekawym a zarazem trudnym przejściem było osiągnięcie nowego dna Ptasiej Studni przez ciągi Rzetelnej Informacji. Taternicy jaskiniowi, którzy te ciągi pokonywali wiedzą, czym jest przejście ciasnego i krętego meandra z kilkoma mocnymi zaciskami z których jeden jest pod stropem niewielkiego kominka i przy powrocie z dna nastręcza sporo problemów.
Odwiedzone zostały również jaskinie Wielka Litworowa do Magla i Snieżna do Syfonu Dominiki.
Ostatni dzień "terenowy" obozu poświęcony był na wyjścia topograficzne w rejon Wielkiej Świstówki i Ratusza Mułowego. Niestety z powodu lekkiej kontuzji kolana ja ten dzień spędziłem na bazie.
Obóz zakończył się w niedzielę praniem lin, sprzętu, zwijaniem obozowiska a w godzinach późno popołudniowych jego uczestnicy w dobrych nastrojach rozjechali się do domów.
Piotr "Kudłaty" Gawlas
Dział:
Jaskinie i wyprawy